Strona:PL Bronte - Villette.djvu/586

Ta strona została uwierzytelniona.

mniej zdawał się zadowolony ze mnie. Sarkastyczne uwagi, których surowość płoszyła mnie i zdumiewała, sypały się nieustannie na moją głowę, za nimi następowały pełne rozgoryczenia napaści na „dumę intelektu“. Wysłuchiwać musiałam dziwnie mętnych gróźb Bóg wie jakiego oczekującego mnie losu, o ile poważę się przekroczyć granice, jakie przystoją mojej płci i ośmielę się żywić niedozwolone dążenia do niekobiecej wiedzy. Niestety! Nie miałam bynajmniej podobnych dążeń. Nie żałowałam wysiłków, aby osiągnąć to co lubiłam, szlachetny wszelako głód wiedzy abstrakcyjnej — boskie pragnienie dokonywania odkryć samorzutnych — podniosłe uczucia te znane mi było z nader przelotnych przebłysków zaledwie.
A jednak, właśnie te nieubłagane szyderstwa Monsieur Paula sprawiły, że zapragnęłam rozwinąć moje zdolności w pełni; jego niesprawiedliwość pobudzała mnie do rojenia ambitnych dążeń, była dla mnie najskuteczniejszym bodźcem, przypinała skrzydła moim pragnieniom.
Zrazu, zanim jeszcze zdołałam wniknąć w kierujące nim pobudki, cierpiałam srodze z powodu tych niepojętych dla mnie szyderstw jego, stopniowo wszakże jęły one rozgrzewać krew w moich żyłach i podniecać ją do szybszego krążenia. Bez względu na to jakimi władzami umysłowymi — kobiecymi czy niekobiecymi — podobało się Bogu obdarzyć mnie, postanowiłam nie wstydzić się żadnych z nich.
Walka, jaka rozgorzała pomiędzy mną a Monsieur Paulem, była bardzo zacięta przez czas jakiś. Wydawało się, że zupełnie utraciłam życzliwość jego: traktował mnie dziwnie. W momentach największej swojej niesprawiedliwości dowodził, jakobym oszukała go, udając „faible“ — jak to nazywał — tępą; to znów utrzymywał, jakobym wprowadzała go w błąd, symulując fałszywe zdolności. Jeszcze kiedy indziej ostro napadał na mnie i oskarżał o najdalej idące naśladownictwo, a nawet o niemożliwe plagiaty; twierdził, jakobym posuwała się do wyciągania rdzenia z książek, o których w rzeczywistości nie słysza-

198