Strona:PL Bronte - Villette.djvu/598

Ta strona została uwierzytelniona.

mnie duszą? Która z nauczycielek? A może z uczennic? Nie miałam spośród nich ani jednej — z wyjątkiem jedynej Mademoiselle St. Pierre — wyraźnie wrogo dla mnie usposobionej; kto jednak spośród nich wszystkich zdobył się na tyle subtelnej uwagi, na tak tkliwy poryw serca? Która z nich poruszała się tak lekko, miała taki cichy chód i tak przedziwnie delikatne dotknięcie, że mogłam nie słyszeć jej kroków, ani nie czuć jej manipulującej przy mnie ręki, podczas uśpienia mojego, wśród białego dnia.
Co się tyczy Ginevry Fanshave, tej olśniewającej młodej istoty, nie odznaczała się ona bynajmniej łagodnością ruchów ani gestów i na pewno ściągnęłaby mnie raczej z krzesła, na którym spałam, gdyby to ona właśnie była owym opiekuńczym dla mnie duchem. Powiedziałam sobie wreszcie: — „To robota Madame Beck.“ Weszła do pierwszej klasy i, zastawszy mnie śpiącą, zaniepokoiła się że mogłoby mi to zaszkodzić, że mogłabym przeziębić się. Uważa mnie za pożyteczną dla siebie siłę, za sprawną maszynę, odpowiadającą celowi, dla którego zostałam przyjęta i dlatego niepotrzebne moje narażanie się nie było w jej interesie.
— A teraz — postanowiłam — przejdę się trochę, wieczór jest mile przewiewny, ale nie chłodny.
Otworzyłam oszklone drzwi i weszłam do berceau, skąd udałam się wprost do mojej „allèe defendue“. Gdyby było zupełnie ciemno, a nawet gdyby zapadł już zmrok, nie odważyłabym się na to — nie zapomniałam szczególnej owej wizji ułudnej (o ile była ona ułudna), jaka nawiedziła mnie na tym miejscu przed kilkoma miesiącami. Wciąż jednak jeszcze różowiły ostatnie promienie zachodzącego słońca kopułę kościoła Świętego Jana Chrzciciela, nie zamilkły też jeszcze wszystkie ptaki w ogrodzie i nie utuliły się w swoich gniazdach pośród gąszczu drzew, krzewów i splątanych, obrastających mury bluszczów. Przechadzałam się tedy po mojej alei tam i z powrotem, roztrząsając w myśli te same mniej więcej sprawy, nad jakimi zastanawiałam się owej nocy, kie-

210