Strona:PL Bronte - Villette.djvu/608

Ta strona została uwierzytelniona.

spojrzenie, jakie rzuca pan spoza tej kraty, jest krzywdą, wyrządzoną lepszej stronie natury pańskiej. Studiowanie tą drogą serc ludzkich jest tajemnym i świętokradczym raczeniem się jabłkiem Ewy. Szkoda wielka, że nie jest pan Protestantem.
Przyjmując obojętnie ten wyrażony przeze mnie żal, palił z niezmąconym w dalszym ciągu spokojem swoje cygaro. Po chwili milczenia z uśmiechem na twarzy odezwał się nagle:
— Widywałem inne jeszcze rzeczy.
— Jakie inne rzeczy?
Wyjął cygaro z ust i rzucił resztkę jego w zarośla, gdzie żarzyło się ono czas jakiś jeszcze w mroku.
— Niech pani spojrzy — rzekł — czy iskrzący się koniec ten, nie sprawia na pani wrażenia oka, śledzącego, czujnie mnie i panią?
Skierował się ścieżką naprzód, zawróciwszy wszakże po chwili, mówił w dalszym ciągu:
— Widziałem, proszę pani, rzeczy, z których nie jestem w stanie zdać sobie sprawy i które zniewalały mnie do czuwania przez całą noc, aby doczekać się rozwiązania ich, nie doczekałem się jednak, dotychczas przynajmniej.
Powiedział to tonem tak dziwnym, że po plecach moich przebiegł dreszcz. Dostrzegł to.
— Przeraziłem panią, miss Lucy? Czy dreszcz ten wywołały moje słowa, czy też to zazdrosne czerwone oko, żarzące się jeszcze w trawie?
— Ani jedno, ani drugie: zimno mi się zrobiło, późno już jest, i coraz ciemnej, ochłodziło się znacznie. Najwyższy czas na mnie wrócić do domu.
— Zaledwie minęła ósma; powróci pani niebawem; musi pani tylko odpowiedzieć mi na to jedno jeszcze pytanie.
Zanim jednak zadał mi je, zatrzymał się na chwilę. Ściemniło się rzeczywiście w ogrodzie; zmierzch zapadł nagle wraz z zachmurzeniem się nieba; krople deszczu zaczęły skapywać poprzez ulistwienie drzew. Miałam

220