czy sześć dni z rzędu. Bliższe poznanie jej, mimo że ujawniło mi niektóre cechujące ją dziwactwa i wady, przekonało mnie zarazem, że mam do czynienia z charakterem, zdolnym wzbudzić szczery szacunek. Bywała, co prawda, surowa czasem, a nawet ponura, nie przeszkadzało mi to jednak pielęgnować jej i siedzieć przy niej ze spokojem, jaki dany jest nam zawsze zachować, ilekroć czujemy, że nasza obecność, nasze bezpośrednie zetknięcie, nasz sposób zachowania się podobają się i sprawiają ulgę osobom, którym oddajemy usługi. Nawet kiedy łajała mnie i to dość cierpko — co zdarzało się od czasu do czasu — czyniła to w sposób który nie upokarzał mnie i nie pozostawiał dokuczliwego żądła. Przypominała raczej rozgniewaną matkę, karcącą swoją córkę, aniżeli surową chlebodawczynię, czyniącą ostre wyrzuty opłacanej przez nią pracownicy. Nie umiała zrzędzić, czasem tylko wpadała w gwałtowny gniew. Co najważniejsze jednak, umiała opamiętać się w chwilach największej pasji: logika nie zawodziła jej w roznamiętnieniu nawet. Rychło też wzrastające uczucie szczerego przywiązania pozwoliło mi w nowym zupełnie świetle rozważać myśl pozostania przy niej w charakterze towarzyszki: po tygodniu zgodziłam się na objęcie tego stanowiska.
W ten sposób światem moim stały się dwa rozprażone, szczelnie pozamykane pokoje, a zniedołężniała, schorowana stara kobieta moją panią, moją przyjaciółką, wszystkim dla mnie. Pełnienie służby przy niej — było moim obowiązkiem; jej ból — moim cierpieniem; myśl o uldze jaką mogłam jej przynieść — jedynym moim zadaniem jej niezadowolenie — moją karą; jej uśmiech — moją nagrodą. Zapomniałam o istnieniu pól, lasów, rzek, jezior, mórz i wciąż zmieniającego się nieba poza oślepłymi, zachodzącymi wciąż od nowa parą szybami okiennymi pokoju chorej. Rada byłam prawie temu zapomnieniu. Całe moje nastawienie zacieśniło się, wtłoczone w ramy obecnej mojej misji. Cicha i łagodna z natury, zahartowana przez los, nie tęskniłam za spacerami na
Strona:PL Bronte - Villette.djvu/63
Ta strona została uwierzytelniona.
53