otwartym powietrzu; mój głód nasycały w zupełności skromne, mikroskopijne posiłki, podawane mi w zastosowaniu do apetytu i wymagań pacjentki; co najważniejsze wszakże, dawała mi ona sama możnoć studiowania niezwykłości jej charakteru; podziwiania niewzruszonej stałości jej cnót, potęgi jej pasji, ufania szczerości jej uczuć. Posiadała wszystkie te cechy i dla tych jej cech właśnie przywiązałam się do niej.
Dla tych jej cech gotowa byłabym pozostać przy niej przez dwadzieścia lat jeszcze, gdyby udręka jej życia miała trwać jeszcze dwadzieścia lat. Inny los wszakże przeznaczony był nam obu. Co się mnie tyczy, zdawać się mogło, że przeznaczenie moje pcha mnie nieustannie do wysiłku płodnego. Że z umysłu podnieca, pobudza, zacina biczem utajoną drzemiącą we mnie energię czynu. Drobnej kruszynie przywiązania ludzkiego, jaka przypadła mi w udziele i jaką ceniłam niby perłę wartościową, przeznaczone były tajeć w moich rękach i przeciekać przez moje palce, jak gdyby była skroplonym w cieple sopelkiem gradowym. Skromne obowiązki, jakie przyjmowałam na siebie, wyrywane musiały być przemocą z mojego, zadowolniającego się tak małym, sumienia. Chciałam wchodzić w układy z Losem: celem uniknięcia mogących spaść na mnie wielkich klęsk gotowa byłam przyjąć z poddaniem życie całe, na które składałyby się same wyrzeczenia i drobne dokuczliwości. Ale Los nie dał się ułagodzić przeze mnie w ten sposób, ani też nie zgodziła się Opatrzność na usankcjonowanie gnuśnego, tchórzliwego takiego unikania czynu.
Pewnej nocy lutowej — pamiętam dobrze ten moment — rozległ się w pobliżu siedziby panny Marchmont głos słyszany przez wszystkich mieszkańców domu, zrozumiany wszakże przez jedną tylko osobę. Po względnie zacisznej zimie przyszły burze wiosenne. Ułożyłam pannę Marchmont do łóżka, a sama usiadłam z robótką ręczną przy ogniu kominkowym. Wiatr wył i zawodził pod oknami: przez cały dzień wyprawiał swoje harce, w nocy wszakże wycie jego przybrało głębszy, surowszy
Strona:PL Bronte - Villette.djvu/64
Ta strona została uwierzytelniona.
54