Strona:PL Bronte - Villette.djvu/65

Ta strona została uwierzytelniona.

ton — dziwnie przejmujący, wpadający do ucha nieomal wyraźnie artykułowanymi dźwiękami ni to skargi jękliwej, boleśnie szarpiącej nerwy, drgającej w każdym nowym poświście.
— O! Ucisz się! Ucisz się! — powtarzałam w duchu zgnębiona, upuszczając na kolana moją robotę i daremnie usiłując zatkać uszy, aby nie docierał do nich błagalny ten, jak gdyby wzywający pomocy, jękliwy szloch. Już dawniej słyszałam ten sam głos złowieszczy; przygodna obserwacja narzuciła mi teorię związanych z nim przepowiedni. Trzykrotnie w przebiegu mojego życia pouczył mnie bieg wypadków, że dziwne owe odgłosy burzy — ów nieustannie powtarzany jęk beznadziejny zapowiada stan atmosfery nie sprzyjający życiu. Doświadczenie wszczepiło mi wiarę w to, że wybuchy epidemii zapowiadane bywają często przez taki boleśnie jękliwy, łkający, zawodzący wiatr wschodni. Stąd może, jak wywnioskowałam, powitała legenda o Banshee[1]. Stwierdziłam nadto — tak sobie wyobrażałam, nie posiadałam wszelako dostatecznej wiedzy, aby uchwycić związek, jaki mógłby zachodzić pomiędzy tymi okolicznościami — docierające do nas równocześnie ze srożeniem się takiego wichru wieści o wstrząsach wulkanicznych w dalekich częściach świata; o rzekach, które nagle wzbierały gwałtownie, wychodząc z brzegów i zalewając całą okolicę, a także o niezwykle wysoko spiętrzonych falach, wściekle zatapiających nizinne wybrzeża morskie.
— Kula ziemska — mówiłam sobie wówczas — wydaje się w takich okresach szarpana i rozdzierana na części; słabsi spośród nas giną w podmuchach rozsrożonego jej oddechu, który wyrzuca na powierzchnię ognistą lawę jej dymiących kraterów!

Wsłuchiwałam się z zamieraniem serca w wycie wichru.

  1. Celtycka legenda o nadnaturalnej istocie, której zadaniem jest uprzedzać rodzinę o mającej nastąpić śmierci jednego z jej członków. (Przyp. tł.)
55