wspaniałych klejnotów, w jakie widziałaś ją ustrojoną, córko moja, i jakimi pyszni się po dziecięcemu, widząc w nich ozdoby z czasów swojej młodości i ostatnie resztki wielkiego niegdyś majątku syna swojego, jubilera.
— Jak często — szepnęłam sama do siebie — zdawał się ten człowiek, ten Monsieur Emanuel, grzeszyć brakiem wspaniałomyślności w drobiazgach, a jak wzniosły i szczodry jest w rzeczach wielkich.
Przyznaję, że nie zaliczałam do dowodów jego wielkości ani jego ponawianego wciąż aktu spowiadania się, ani też wielbienia świętej.
— Jak dawno już umarła ona? — zagadnęłam, patrząc na portret Justyny Marii.
— Przed dwudziestu laty. Była nieco starsza od Monsieur Emanuela, bardzo młodego jeszcze w owym czasie, i teraz bowiem nie o wiele przekroczył czterdziestkę.
— Czy wciąż jeszcze ją opłakuje.?
— W głębi serca będzie ją zawsze opłakiwał: jądrem natury Emanuela jest wierność.
Powiedziane to było z szczególnym naciskiem.
Blade, jak gdyby rozwodnione słońce przedarło się nareszcie po przez chmury, wciąż jednak jeszcze padał deszcz, burza jedynie przycichła już: rozprażony firmament rozszczepił się i wyrzucił z siebie wszystkie swoje błyskawice. Dłuższe ociąganie się z ruszeniem w drogę powrotną naraziłoby mnie na odbycie jej nie po dniu już, wstałam więc, podziękowałam uprzejmie padre za jego gościnność i za jego informacje na co otrzymałam w odpowiedzi dobrotliwe „pax vobiscum“, przyjęte przeze mnie z wdzięcznością. Wydało mi się, że wypowiedział je z szczerą przyjaźnią. Mniej, natomiast przypadło mi do gustu sybilińskie zdanie, jakie towarzyszyło pobożnemu temu życzeniu:
— Córko moja, będziesz tym, czym być powinnaś! — Wzruszyłam tylko ramionami na tę przepowiednię, rada, że mogłam zrobić to bezpiecznie, znalazłszy się wreszcie poza drzwiami. Niewielu z nas wie z całą pewnością w jakim kierunku potoczą się jego drogi, mimo wszystko
Strona:PL Bronte - Villette.djvu/654
Ta strona została uwierzytelniona.
266