Strona:PL Bronte - Villette.djvu/657

Ta strona została uwierzytelniona.




ROZDZIAŁ XXXV
BRATERSTWO

Oubliez les Professeurs!“ — Tak powiedziała Madame Beck. Madame Beck, jako kobieta prawdziwie mądra, nie powinna była wypowiedzieć tych słów. Pobłądziła stanowczo, czyniąc tak. Tego wieczora należało pozostawić mnie w spokoju, a nie podniecać, pozostawić mnie obojętną, nie zainteresowaną, stojącą na uboczu, we własnym moim szacowaniu siebie i w opinii innych — niezwiązaną, myślą nawet, z ową osobistością, o której winna była zapomnieć.
Zapomnieć o nim? O! przemyślny ukartowali plan, aby zniewolić mnie do zapomnienia o nim — mądre głowy! Pokazali mi jaki dobry jest; uczynili w moim pojęciu z kochanego małego człowieczka małego bohatera bez zmazy. A potem wyszydzili jego sposób kochania, jego nerwowość. Jaką miałam do owego dnia możność ocenienia czy potrafi on w ogóle kochać, czy też nie jest zdolny wcale do głębszych uczuć?
Poznałam jego zazdrość, jego podejrzliwość, dostrzegłam w nim ukryte momenty tkliwości, nagłe przebłyski humoru, pewną miękkość, która promieniowała z niego chwilami, ni to tchnienie ciepłego powietrza wiosennego, okruchy współczucia, które zanikało i rozwiewało się, jak rosa poranna, wysychająca w żarze jego łatwych podraźnień — to było wszystko, co zdołałam dostrzec w nim. A oto oni, Père-Silas i Modesta Maria Beck (nie wątpiłam że oboje działali w zmowie) otworzyli przede mną najtajniejsze skrytki jego serca, ukazali mi w nim jedną wielką miłość, zrodzoną w dniach młodości tego południowca, tak silną i nieskazitelną, że urągała Śmierci na-

269