Strona:PL Bronte - Villette.djvu/669

Ta strona została uwierzytelniona.

spędzam pracowite, samotne dni i noce długie i smutne; jestem dziki, brodaty, wiodę żywot mnisi; nikt z ludzi żywych nie kocha mnie, z wyjątkiem paru starych, zasuszonych serc, jak moje własne i paru istot zbiedniałych, cierpiących, ubogich sakiewką i duchem, których wypierają się królestwa tego świata, ale którym wola i testament nie do obalenia przekazały królestwo niebieskie.
— O, monsieur! Wiem, wiem o wszystkim!
— O czym wie pani? Wiadome pani są różne rzeczy, wiele rzeczy, nie wątpię wcale, nie wie pani jednak nic o mnie, Lucy!
— Wiem, że jest pan posiadaczem ładnego starego domu, położonego na miłym starym placyku w Basse-Ville — dlaczego więc nie mieszka pan tam?
Hein?! — mruknął ponownie.
— Podobał mi się bardzo ten dom, monsieur, podobały mi się schodki, prowadzące do jego drzwi wejściowych, szare flizy kamienne przed nim, widzialne od tyłu drzewa, kiwające swoimi koronami — prawdziwe wielkie drzewa, nie krzewy jeno — ciemne, wysokie, stare, odwieczne drzewa. A buduar — kaplica? Powinien pan obrócić pokój ten na pański gabinet do pracy: taki jest cichy i taka uroczysta panuje w nim atmosfera.
Przyjrzał mi się badawczo, na wpół uśmiechający się, na wpół spłoszony, zarumieniony z podniecenia.
— Skąd pani wie o tym wszystkim? Gdzie dowiedziała się pani tego? Kto powiedział pani?
— Nikt mi nie powiedział. A może przypuszcza pan, że przyśniło mi się tylko to wszystko?
— Jakże mogę odgadnąć senne wizje pani? Czy zdolny jestem przeniknąć myśli kobiece, snute na jawie, a tym bardziej kobiece rojenia senne?
— Jeśli śniłam o tym, widziałam we śnie równie wyraźnie istoty ludzkie, jak dom. Widziałam starego księdza, pochylonego ciężarem lat, posiwiałego; widziałam także starą służącę, wyglądającą bardzo charakterystycznie i malowniczo; widziałam starą damę, olśniewającą,

281