Strona:PL Bronte - Villette.djvu/680

Ta strona została uwierzytelniona.

lubić psina, nie odchodząca od niego ani na krok, idąca wszędzie jego śladem, wpatrzona chcącymi przemówić nieledwie, wiernymi oczami w jego twarz. Ilekroć upadał mu na ziemię czy na posadzkę jego bonnet grec, czy jego chustka do nosa, co często zdarzało się wobec stałego jego zwyczaju bawienia się tymi przedmiotami, układała się suczka obok nich, warując z groźną miną miniaturowego lewka, leżącego wiernie na straży sztandaru królestwa.
Było wiele roślin, że zaś ogrodnik-amator własnoręcznie czerpał wodę ze znajdującej się na dziedzińcu studni, przeciągało się podlewanie dość długo. Wskazówki wielkiego ściennego zegara klasowego posuwały się naprzód, minęła godzina. Carré i młodociana grupa przygasły, utraciwszy odblask złocisty, w jaki stroił je zachód. Dzień miał się ku schyłkowi. Zdałam sobie sprawę, że moja lekcja tego wieczora może już tylko być bardzo krótka. Drzewa pomarańczowe, geranje i kaktusy otrzymały wystarczającą na ich potrzeby porcję wody. Czy miała wreszcie nastąpić moja kolej?
Niestety! Okazało się, że w ogrodzie było więcej jeszcze roślin, wymagających troskliwej opieki Monsieur Paula — jego ulubione krzewy różane, niektóre rzadkie okazy kwiatów. Wesołe szczekanie maleńkiej Sylwii (jak wabił się piesek) rozlegało się wzdłuż alejek ogrodowych trop w trop za posuwającym się po nich ciemnym długopołym surdutem, jaki nosił stale pod peleryną. Odłożyłam pewną część książek, wiedząc już teraz, ze nie będą mi potrzebne; siedziałam, rozmyślałam i czekałam, bezwiednie zanosząc modły do zmierzchu, aby powstrzymał się jeszcze z zapadnięciem.
Radośnie wymachująca ogonkiem Sylwia wyłoniła się na widowni raz jeszcze, zapowiadając swoim zjawieniem się powrót rozwianego surduta; polewaczka została odstawiona na zwykłe jej miejsce przy studni, jako że spełniła już na ten dzień swoje zadanie. Jak bardzo rada temu byłam! Monsieur umył ręce w małej stągiewce ka-

292