Strona:PL Bronte - Villette.djvu/686

Ta strona została uwierzytelniona.

chyba obecności umiłowanego jej pana, a jednak to radosne brzmienie głosu psiny zwykło rozlegać się jedynie w hołdzie dla Monsieur Paula.
Przez oszklone drzwi i sklepione łukowato berceau ogarnąć mogłam okiem całą allée défendue: stamtąd właśnie wybiegła pędem maleńka Sylwia, połyskując poprzez mrok niby kula buldeneży. Biegała to tu, to tam, kręcąc się, warując, poszczekując, wypłaszając maleńkie ptaszyny spośród gąszczu krzewów. Obserwowałam ją przez jakie pięć minut, nie doczekałam się jednak spełnienia zapowiedzi jej radosnego szczekania. Powróciłam do moich książek: szczekanie Sylwii ustało nagle. Podniosłam ponownie głowę i wyjrzałam przez oszklone drzwi berceau. Psina stała co najwyżej o parę metrów ode mnie, wymachując białym swoim rozstrzępionym ogonkiem w tak przyśpieszonym tempie, jak tylko mogły na to pozwolić słabe jej mięśnie i z napięciem śledząc zagłębianie szpadla w przemokłą ziemię, dokonywane nie mniej pośpiesznie ręką nie znającą znużenia. Tuż obok stał Monsieur Emanuel, pochylony nad szpadlem i okopujący rozmiękłą ziemię dokoła mokrych, ociekających wodą deszczową krzewów, pracując tak ciężko, jak gdyby zmuszony był w pocie czoła znoić się na kęs chleba dla siebie.
Poznałam z tego samego już tylko, że profesor musi być w fatalnym humorze. Zdarzało mu się kopać w ten sposób, przebijając zmarzniętą skorupę śnieżną w najmroźniejszy dzień zimowy, o ile bolesne jakieś przeżycie, czy głębokie przejście moralne i wywołane nim podniecenie nerwowe lub też smutne samodręczycielskie myśli zmuszały go do szukania ujścia w pracy fizycznej. Godzinami wówczas potrafił kopać zawzięcie ze ściągniętymi brwiami i zaciśniętymi zębami, nie podnosząc ani na chwilę głowy, nie mówiąc ani słowa.
Sylwia stała przy nim i przyglądała mu się, w końcu jednak znużyło ją to widocznie. Chcąc rozerwać się nieco, zaczęła biegać i węszyć dokoła, aż wreszcie wykryła obecność moją w klasie. Natychmiast, szczekając radoś-

298