Strona:PL Bronte - Villette.djvu/689

Ta strona została uwierzytelniona.

zaczął przycinać ostrza z dokładnością i szybkością maszyny.
— Czy podobała mi się ta książeczka? — zapytał.
Powstrzymując ziewnięcie, odpowiedziałam, że sama doprawdy nie wiem.
— Czy wzruszyła mnie?
— Powiem prawdę, że zachciało mi się spać przy jej czytaniu.
(Po dłuższej pauzie) — Allons donc! — Gadanina! — Nie ma celu przybieranie podobnego tonu w rozmowie z nim. Mimo że mam tak wiele wad — przykro byłoby mu wymienić je wszystkie jednym tchem. — Stwórca i natura obdarzyły mnie „trop de sensibilité et de sympathie“ — zbyt wielką wrażliwością i zdolnością współczuwania, aby nie miał przemówić do mnie tak szczerze wzruszający apel.
— Myli się pan! — odparłam, odzyskując szybko równowagę. — Nie byłam ani trochę wzruszona nim, ani odrobinę!
Na dowód wyjęłam z kieszeni chusteczkę zupełnie czystą i suchą.
W odpowiedzi posypał się na mnie szereg najostrzejszych zarzutów, bardziej dosadnych, niż grzecznych. Słuchałam skwapliwie. Po dwóch dniach nienaturalnego milczenia prawdziwie miłe było mi to urąganie Monsieur Paula, przemawiającego dawnym swoim stylem, milsze niż muzyka najpiękniejsza. Słuchałam, racząc od czasu do czasu siebie i Sylwię zawartością bombonierki, którą Monsieur Paul stałym swoim zwyczajem obdarowywania mnie hojnie zaopatrywał stale w czekoladki. Przyjemność sprawiał mu zawsze widok należytego oceniania przeze mnie najdrobniejszego nawet jego daru. Z wyraźnym wzruszeniem spoglądał na mnie i na psinę podczas naszego dzielenia się słodyczami po bratersku. Odłożywszy scyzoryk i dotknąwszy mojej ręki wiązką świeżo zatemperowanych piór, rzekł:
Dites donc, ma petite soeur — powiedz, mała sio-

301