gdzie siedziałam, pan de Bassompierre. Usiadł, a ja w tej samej chwili chciałam wycofać się. Dostrzegłszy mój ruch, poprosił mnie uprzejmie, abym pozostała, czyniąc to w sposób, w którym wyczułam odrazu rodzaj nakazu niejako. Zająwszy miejsce przy oknie, w pewnym oddaleniu ode mnie, otworzył biurko i wyjął z niego coś, co wyglądało jak notatnik, na którego jednej ze stronic spoczęło jego oko przez pewien czas.
— Miss Snowe — rzekł, odkładając notatnik — czy wiadomo pani w jakim wieku jest moja córka?
— Ma około osiemnastu lat; czy tak, proszę pana?
— Tak się zdaje. Ten stary notatnik podaje wyraźnie, że urodziła się 5-go maja w roku 18.... przed osiemnastu laty. Może to wydać się dość dziwnym, fakt jednak, że zatraciłem zupełnie rachubę jej lat. Wciąż w dalszym ciągu nie przestałem myśleć o niej, jako o dziecku dwunasto- czy czternastoletnim — jako o dziewczynce nieokreślonego dokładniej wieku; wydawała się jednak dzieckiem.
— Tak, ma około osiemnastu lat — powtórzyłam. — Jest dorosła, mimo że taka drobna. Nie będzie już większa.
— Moja kruszyna! Mój klejnocik! — szepnął pan de Bassompierre tonem przenikającym w głąb serca, tym samym, jaki dźwięczał nieraz w słowach jego córki.
Siedział pogrążony w myślach.
— Niech się pan nie martwi — rzekłam, — domyślając się co czuje w tej chwili, jakkolwiek nie zdradził tych uczuć swoich ani jednym wypowiedzianym słowem.
— Polly jest jedynym skarbem, jaki posiadam — jęknął — a teraz inni wykryją, jak czystą i cenną perłą jest moja dzieweczka; będą pożądali jej, wyciągną po nią ręce.
Nie dałam na to żadnej odpowiedzi. Graham Bretton obiadował w Hôtel Crécy tego dnia, bardziej niż kiedykolwiek olśniewając zarówno urodą, jak sposobem prowadzenia rozmowy. Nie wiem jaki tajny rozkwit upiększał tym razem jego powierzchowność i wpływał czarownie na
Strona:PL Bronte - Villette.djvu/705
Ta strona została uwierzytelniona.
317