Strona:PL Bronte - Villette.djvu/71

Ta strona została uwierzytelniona.

uczynię co będę mogła, aby uszczęśliwić panią. A przynajmniej, postaram się zrobić coś dla pani, coś takiego, z czego będzie pani mogła korzystać, kiedy nie stanie mnie już na tym świecie. Głowa mnie rozbolała z nadmiernego mówienia, jestem jednak zadowolona i szczęśliwa. Niech już pani położy się spać. Bije druga. O, do jak późnej godziny przesiaduje pani przy mnie, a raczej do jak późnej godziny przetrzymuję panią przy sobie w moim samolubstwie! Ale teraz niech już pani idzie spać. Może pani być zupełnie spokojna o mnie; czuję, że będę spała doskonale.
Ułożyła się do snu. I ja także położyłam się spać w pokoiku, sąsiadującym z jej sypialnią. Noc przeszła spokojnie. Bardzo spokojny być musiał jej koniec: spokojny i bezbolesny. Z rana znaleźliśmy ją w łóżku nieżywą; trup jej był zimny juz prawie. Na twarzy jej zastygł wyraz niezmąconego spokoju. Niezwykłe podniecenie i zmiana nastroju, jakie ujawniła poprzedniego wieczora, były widocznie zapowiedzią napadu tak silnego, że wystarczył do ostatecznego zerwania wątłej nici, na jakiej trzymało się przez tak długi czas jej życie, podkopywane nieustannie głębokim cierpieniem moralnym.



61