Strona:PL Bronte - Villette.djvu/711

Ta strona została uwierzytelniona.

szkarłatnej krwi, która, płynąc z serca, zabarwiła żywiej jeszcze jej twarzyczkę. — Myślałam, że jesteś w jadalni. Szukałam Lucy.
— Myślałaś, że jestem z Johnem Grahamem Brettonem, przypuszczam? Odwołano go przed chwilą, ale powróci wkrótce, moja Polly. Będzie mógł wrzucić twój list do skrzynki: zaoszczędzi to Mateuszowi sa course“ — jak nazywa konieczność odbycia drogi.
— Nie wysyłam żadnych listów — rzekła nieco podraźniona.
— Cóż więc robisz z nimi w takim razie? — chodź tutaj i opowiedz mi.
Zdawała się wahać na chwilę — widać to było z wyrazu jej twarzy i z gestu, jak gdyby chciała powiedzieć: „Czy mam podejść naprawdę?“ — podeszła jednak.
— Od kiedy to moja córeczka stała się korespondentką, pisującą listy? — Wydaje mi się, że wczoraj jeszcze usadzałaś na papierze twoje kulfoniki, smarując po nim zawzięcie piórem, podtrzymywanym obu rączkami.
— Ojczulku, to nie są listy do wysyłania pocztą, jak twoje, to tylko notatki, które wręczam komuś od czasu do czasu, ot tak, dla przyjemności.
— Tym kimś jest naturalnie Miss Snowe?
— Nie, ojczulku, nie Lucy.
— Któż więc w takim razie? Może pani Bretton?
— Nie, ojczulku, nie pani Bretton.
— Któż to więc taki, córeczko? Powiedz prawdę twojemu ojczulkowi.
— O, ojczulku! — zawołała, zbrojąc się w odwagę. — Powiem... powiem ci prawdę — całą prawdę; jestem rada, że mogę wreszcie wyjawić ci ją, mimo że drżę z lęku.
Dygotała w istocie, dreszczem przejmowało ją wzrastające podniecenie, opanowujące ją uczucie i zdobywanie się na odwagę wyjawienia prawdy.
— Czuję wstręt do ukrywania przed tobą moich postępków, ojczulku. Boję się ciebie i kocham cię ponad

323