dawna. Nieuchronna konieczność dopomogła mi, każąc zwrócić się do niej w taki sposób, aby nie śmiała już dłużej pozwalać sobie na nieopanowane demonstrowanie swoich uczuć i musiała pokonać za wszelką cenę wstrząs, jakiego doznała.
Miałaby ona najzupełniejsze prawo i słuszność nienawidzieć mnie, gdyby nie to, że, po skończonej lekcji, w momencie, kiedy wszsytkie uczennice wychodziły z klasy, kazałam jej pozostać, a po ich odejściu, zrobiłam to, czego nie robiłam dotychczas nigdy i wobec nikogo: przytuliłam dziewczątko do mojego serca i ucałowałam je w oba policzki. Uległszy jednak nagłemu temu popędowi, wysunęłam ją pośpiesznie na kurytarz, zwłaszcza, że po dokonanym wysiłku uspokojenia się, rozczulona moim upieszczeniem jej, rozszlochała się jeszcze rozpaczliwiej niż poprzednio.
Starałam się mieć wypełnioną obowiązkami każdą minutę tego dnia, chętnie też przesiedziałabym przy pracy do rana, gdyby wolno było mieć zapalone światło. Noc przyniosła mi w istocie ciężkie chwile, które pozostawiły na mojej twarzy aż nadto wyraźne ślady, źle oczywiście uzbrajające mnie do znalezienia się nazajutrz wobec nieznośnej paplaniny uczennic i nauczycielek. Jak należało spodziewać się, krążyły wszystkie rozmowy dokoła niezwykłej nowiny. Pierwszej chwili zaskoczenia towarzyszyło jeszcze zachowanie pewnej powściągliwości: rychło jednak uporały się dziewczęta z chwilowym wzruszeniem; wszystkie usta otworzyły się, obrotne języki zostały puszczone w ruch; nauczycielki, uczennice, służące nawet, wymieniały raz w raz imię Monsieur Emanuela. Jakto, on, którego związek ze szkołą datował od pierwszej chwili jej powstania, miałby nagle wycofać się z niej zupełnie?! Dziwne! Niepojęte! Nikt nie był w stanie zrozumieć tego.
Tyle, tak namiętnie, tak długo i tak często wałkowały tę sprawę na wszystkie strony i sposoby, że z całej tej niepowstrzymanej lawiny ich słów zaczęły wreszcie wyłaniać się pewne bliższe szczegóły. Trzeciego dnia mniej więcej
Strona:PL Bronte - Villette.djvu/726
Ta strona została uwierzytelniona.
338