z namaszczeniem. Na wychowanka swojego rzucił spojrzenie surowe. Co się tyczy Madame Beck, nie dostrzegła oczywiście, — nic-nic, mimo że kuzyn jej nie wypuszczał w jej obecności z uścisku ręki heretyckiej cudzoziemki, nie pozwalając jej wycofać się i, wręcz przeciwnie, przytrzymując ją mocniej jeszcze.
Nagłe oznajmienie o wyjeździe, jakie nastąpiło po wszystkich tych wydarzeniach, uderzyło mnie zrazu jako rzecz nieprawdopodobna. Trzeba było dopiero częstego powtarzania tej wiadomości i uwierzenia w nią stu pięćdziesięciu osób dokoła mnie, aby zmusić i mnie wreszcie do uwierzenia w nią. Tydzień daremnego wyczekiwania wypełniony pustką spopielałych do cna dni, podczas których nie otrzymałam od niego ani jednego słowa wyjaśnienia, jakże pamiętny mi pozostał, mimo że nie byłabym zdolna opisać jego przebiegu.
Nadszedł dzień ostatni. Teraz chyba przyjdzie do nas. Przyjdzie i pożegna się z nami, niepodobna bowiem przecież, aby tak bez słowa zniknął z naszego życia i nie był nigdy więcej tutaj oglądany.
Z myślą podobną nie mogłaby pogodzić się ani jedna z przebywających w odrębie szkoły istot. Wstałyśmy wszystkie o zwykłej godzinie; zjadłyśmy, jak zwykle, śniadanie i, nie wspomniawszy ani jednym słowem, nie pomyślawszy na pozór wcale o odjeżdżającym profesorze, zabrałyśmy się do zwykłych naszych czynności. W całym domu panowało takie zapomnienie o wszystkim, poza obowiązkami szkolnymi, ich zwykły tryb tak niezmiennie był ustalony, rozkład dnia tak niezachwianie przestrzegany, tak zupełnie nie było w nim miejsca na żadne niespodzianki, że nie wiedziałam nieomal jak mam oddychać w martwej tej, nieporuszonej najlżejszym drgnieniem atmosferze. Czy nikt nie zwróci się do mnie z zapytaniem? Nikt nie wypowie prośby, którą mogłabym spełnić? Nie zażąda czegoś takiego, na co mogłabym pozwolić?
Pensjonarki i uczennice przychodnie bywały tylokrotnie jednogłośne i jednomyślne w domaganiu się najzwyk-
Strona:PL Bronte - Villette.djvu/730
Ta strona została uwierzytelniona.
342