jak najswobodniejszego dopływu powietrza. W jakim celu ta przezorność? Pytanie to nasunęło mi się pod wpływem nagle zrodzonego w umyśle moim podejrzenia. Czy chciała zapobiec w ten sposób dojściu do moich uszu pewnego odgłosu? Odgłosu czego?
Nadsłuchiwałam z tak czujnym naprężeniem, jak nigdy w życiu, nadsłuchiwałam, jak wilk w zimie wietrzy z nadejściem wieczora śnieg, jak wypatruje i nadsłuchuje obecność łupu, zdolny słyszeć dalekie kroki wędrowca, czy uderzenia kopyt jego konia. Byłam zdolna jednak równocześnie słuchać i pisać. Doszedłszy mniej więcej do połowy pisania po angielsku dyktowanej mi przez Madame Beck po francusku odpowiedzi na list, usłyszałam coś, co powstrzymało moje pióro — kroki w przedsionku. Nie słychać było dzwonka przy drzwiach wejściowych; najwidoczniej Rozyna, stosując się do wydanego jej niewątpliwie rozkazu, uprzedziła podobną reveillée — hałaśliwe dzwonienie — Madame spostrzegła moje zatrzymanie się. Zakasłała, żywo poruszyła się i zaczęła dyktować głośniej. Kroki skierowały się ku klasie.
— Niech pani pisze dalej — rozkazała Madame, ręka moja była jak spętana wszelako, ucho nieczułe na żadne inne dźwięki, poza odgłosem owych kroków, myśl wypełniona odmienną zupełnie treścią.
Klasy mieściły się w oddzielnym budynku: hall — tak zwane carré — odgraniczał je od domu mieszkalnego: mimo jednak odległości i odgrodzenia usłyszałam nagłe poruszenie w jednej z klas, wyraźne podniecenie licznego oddziału szkolnego.
— Odkładają widocznie swoje roboty — zauważyła Madame.
Była to w istocie godzina odkładania roboty, dlaczego jednak to wielkie poruszenie — ten powstały tak nagle hałas i zamęt?
— Proszę, zechce pani zaczekać na mnie. Pójdę zobaczyć co się stało — rzekłam.
Nie dodawszy ani słowa, odłożyłam pióro i opuściłam ją. Opuściłam ją? Nie. Nie należała do tych, które się
Strona:PL Bronte - Villette.djvu/732
Ta strona została uwierzytelniona.
344