Strona:PL Bronte - Villette.djvu/736

Ta strona została uwierzytelniona.

wiedź możliwości wybawienia, wzniecił złudę nadziei przyszłego szczęścia, które ma nastąpić nie teraz, ale o nieprzewidzianej godzinie nie dającego się przewidzieć dnia, urzeczywistniając w całej rozciągłości i wielkości wspaniałą swoją zapowiedź — a po tym oświadczeniu, wzbiwszy się na skrzydłach na wyżyny, stał się gwiazdą i znikł w rodzimych swoich niebiosach. Tym, co pozostawił po sobie, byłaby niepewność i zawieszenie, gorsze niż rozpacz.
Cały ten wieczór spędzałam na wyczekiwaniu, ufna w zesłaną przez gołębicę gałązkę oliwną, mimo ufności tej jednak przejęta straszliwą obawą. Strach też ciążył mi okrutnie. Znałam ten zimny, osobliwy ciężar, towarzyszący uzasadnionym przeważnie przeczuciom. Pierwsze godziny wydawały się długie i przebiegały wolno: następne ulatywały tak szybko, że myślałam już tylko w jaki sposób móc je zatrzymać. Przeminęły z chyżością pędzącej i znikającej chmury — ni to obłok odlatujący przed burzą.
Minęły. Rozproszył się żar letniego dnia, jak rozsypuje się na popiół kłoda drzewna spalana na Boże Narodzenie; zbladł szkarłat łuny zachodu; pozostałam pochylona pośród chłodnych, sinych cieni ponad bladym barwy popiołu lśnieniem nocy.
Zakończone były wieczorne modlitwy, nadszedł czas udania się na spoczynek: moje współtowarzyszki sypialni poszły na górne piętro. Ja jedna wciąż jeszcze pozostawałam w cichym, mrocznym pokoju klasowym, zapominając, a w każdym razie lekceważąc przepisy domowe, o których nigdy dotychczas nie zapominałam i których nigdy dawniej nie lekceważyłam.
Nie umiałabym powiedzieć jak długo przemierzałam klasę tam i z powrotem. Chodziłam tak w ciągu wielu godzin; automatycznie poodsuwałam wszystkie stojące mi w drodze ławki i pulpity, oczyściwszy dla siebie w ten sposób wolne przejście wzdłuż nich. Chodziłam tam i z powrotem i kiedy nareszcie mogłam być pewna, że wszyscy domownicy pogrążeni są we śnie i nie mogą mnie sły-

348