Strona:PL Bronte - Villette.djvu/74

Ta strona została uwierzytelniona.

Nie miałam potrzeby szukać odpowiedzi daleko; skierowując oko mojej duszy z pustynnej okolicy ku bogatej płaszczyźnie środkowej Anglii, ujrzałam przed sobą wizję tego, czego nigdy nie oglądałam w rzeczywistości — wizję Londynu.
Nazajutrz powróciłam do mojej dawnej piastunki, aby wyjawić jej powzięty plan.
Pani Barret — tak brzmiało jej nazwisko — była poważną, rozsądną kobietą, znającą jednak świat równie mało jak ja. Mimo całego swojego rozsądku wszelako i powagi nie zburczała mnie i nie zaprotestowała z oburzeniem, że musiałam chyba postradać zmysły, aby ważyć się na podobny projekt. Było widocznie w postępowaniu moim dużo stateczności, która służyła mi zawsze za najbezpieczniejszą ostoję i przewodniczkę, skoro umożliwiła mi ona bezkarne, a bodaj nawet popierane przez nią, urzeczywistnienie zamierzeń, mogących, o ile przystąpiłabym z mniejszą równowagą i spokojem do ich wykonania, ściągnąć na mnie zarzut, że jestem marzycielką-fantastką.
Pani Barnett zajęta przygotowywaniem skórek pomarańczowych na marmeladę, próbowała zwrócić moją uwagę na trudności, związane z wprowadzeniem w czyn mojego pomysłu, kiedy nagle do pokoju wpadł w podskokach mały chłopczyna. Śliczne to stworzonko, które nie było dla mnie obce, znałam bowiem matkę jego, młodą zamężną córkę chlebodawców byłej mojej piastunki, podbiegło ku mnie z czarownym uśmiechem, pośpieszyłam też wziąć je na kolana. Mimo wielkiej różnicy naszych pozycji towarzyskich matka chłopczyka i ja kształciłyśmy się na tej samej pensji. Miałam wówczas dziesięć lat, a ona szesnaście, mimo to uczęszczała do klasy niższej niż moja. Pamiętam, że była bardzo przystojna, wyglądała pospolicie wszakże i mało interesująco.
Wpatrywałam się z podziwem w przepiękne ciemne oczy malca, kiedy do pokoju weszła matka jego, pani Leigh. W jak dorodną, imponującą, a zarazem pańsko uprzejmą młodą kobietę przeistoczyła się poczciwa i do-

64