we, ożywione, ulegające tak łatwo zmianom, bądź omroczone gniewem czy zgnębieniem, bądź rozjaśnione promiennie — twarz, wykreśloną z mojego świata, utraconą dla moich oczu, ale wypełniającą najlepsze wiosenne dni mojego życia smutkiem i radością, cieniem i światłem; twarz, na której dostrzegałam często znamiona geniuszu... Tak, ten sobowtór jej nieomal, stojący o parę kroków przede mną, był to Monsieur Joseph Emanuel, zarazem tak bardzo podobny i tak zupełnie niepodobny do brata swojego, Monsieur Paula.
Poza Messieurs Victor i Joseph znałam jeszcze jedną postać mężczyzny należącego do tej samej grupy. Ten trzeci, stojący w tyle za nimi, w głębszym jeszcze cieniu, był pochylony, ale strój jego i biała, łysa czaszka czyniły go najbardziej rzucającą się w oczy postacią spośród wszystkich. Był to ksiądz — Père Silas. Nie przypuszczaj, czytelniku, aby obecność jego na fēte miała być dowodem niestałości jego przekonań. Owa fēte nie mogła być zaliczona do rzędu zwykłych popisów Targowicy Próżności, stanowiąc jedynie święcenie pamięci ofiary patriotycznej. Kościół patronował temu obchodowi, czyniąc to z wyraźną ostentacją nawet. Dlatego też mnóstwo księży snuło się tej nocy po odświętnie iluminowanych alejach parku.
Père Silas pochylony był nad ławką, a raczej nad jedyną zajmującą miejsce na niej osobą: dziwnie bezkształtną, pokraczną, mimo to wspaniale olśniewającą. Widać było twarz i poszczególne jej rysy, o tak trupiej wszelako masce, i tak osobliwie umieszczoną, że można było nieledwie wyobrazić sobie całą głowę jako odciętą od tułowia i osadzoną na nagromadzonych bogatych strojach. Promienie światła stojącej z dala latarni odbijały się w olśniewających drogich kamieniach zausznic i szerokich, ciężkich pierścieni; ani srebrzystość blasków księżycowych, ani dalekie światła płonących pochodni nie były w stanie zaćmić kolorystycznej jaskrawości wspaniałych szat. Witaj na tym miejscu, Madame Walravens! Wydaje mi się, że miała pani tej nocy wyraźniejszy pozór wiedźmy niż kiedykolwiek. Na razie jednak godna ta dama da-
Strona:PL Bronte - Villette.djvu/759
Ta strona została uwierzytelniona.
371