Strona:PL Bronte - Villette.djvu/762

Ta strona została uwierzytelniona.

ofiarnie i umiejętnie tą sprawą, była wszelka nadzieja, że w ciągu paru lat okażą się rzeczone włości wielce rentowne.
Père-Silas żywo zainteresowany był ze względu na dobro religii i Kościoła, którego Madame Walravens wierną i oddaną była córką, pomyślnym przeprowadzeniem odpowiednich kroków. Madame Beck, daleka krewna zgrzybiałej garbuski, która, jak dobrze było jej wiadomo, nie posiadała własnej rodziny, rozważała z macierzyńską zapobiegliwością możliwość w dalszej perspektywie pożądanych dla siebie wyników tranzakcji, mimo więc, że traktowana wielce opryskliwie przez Madame Walravens, nie przestawała nigdy, działając oczywiście we własnym dobrze zrozumianym interesie, okazywać jej jak największych atencji. Tak więc kwestie pieniężne sprawiły, że Madame Beck i ksiądz jednako szczerze i gorąco popierali sprawę należytego dopilnowania rewindykacji włości w Indiach Wschodnich.
Odległość była jednak wielka, a klimat nader ryzykownie niesprzyjający zdrowiu. Odpowiednio uzdolniony i nieskazitelnie uczciwy pośrednik musiałby być człowiekiem prawdziwie ofiarnym i oddanym. Takiego właśnie człowieka miała Madame Walravens w ciągu dwudziestu lat do swojego rozporządzenia, człowieka, któremu zrujnowała życie, a który w zamian przez cały ten czas całkowicie ją utrzymywał. Bez skrupułu wyciągała z niego niczym grzyb, wszystkie soki żywotne. Takiego oto człowieka urobił i wyszkolił Père-Silas, przykuwszy go do siebie więzami wdzięczności, nawyku i wiary. Takiego człowieka znała Madame Beck, zdolna w pewnej mierze wywierać wpływ swój na nim.
— O ile wychowanek mój pozostanie w Europie — twierdził Père-Silas — zagraża mu niebezpieczeństwo odstępstwa od zasad naszej wiary: związał się z heretyczką.
Madame Beck powodowały nadto względy czysto osobiste, które kazały jej w skrytości ducha pragnąć opuszczenia kraju przez Monsieur Paula. O ile nie mogła sama

374