Strona:PL Bronte - Villette.djvu/783

Ta strona została uwierzytelniona.

ból, jak na strach, czy smutek. Jest pani prawdziwym starym Diogenesem z beczki.
„I cóż, droga prababuniu, bardzo jest pani zła na mnie za moją ucieczkę w noc księżycową i na moje małżeństwo przez porwanie? Zapewniam panią, że to świetna zabawa; po części zrobiłam to na przekór tej woskowej lali, Paulinie, i temu niedźwiedziowi, doktorowi Johnowi: ażeby im dać dowód, tym nadętym pyszałkom, że tak samo łatwo mogę wyjść za mąż, jak ona. Pan de Bassompierre był z początku dziwnie rozwścieczony na Alfreda, zagroził mu nawet pociągnięciem go do odpowiedzialności sądowej za „detournement de mineure“ — uwiedzenie nieletniej — i Bóg wie czym jeszcze; zachowywał się tak wstrętnie, że byłam zmuszona odegrać małą scenkę melodramatyczną: paść przed nim na kolana, płakać, łkać, przemoczyć łzami trzy chusteczki do nosa. „Mon oncle“ ustąpił wnet, rozumie się. Jaki był właściwie cel robienia takiego hałasu? Jestem zamężna i na tym koniec. Nie da się to odrobić. Utrzymuje on wprawdzie wciąż jeszcze, że nasze małżeństwo nie jest legalne, jako że nie jestem pełnoletnia. Też mi gadanie! Jak gdyby na tym miała polegać cała różnica! Jestem zupełnie w takim samym stopniu mężatką, jak gdybym miała sto lat. Musimy jednak, jak się okazuje, zawrzeć wkrótce powtórny ślub. Nie mam nic przeciwko temu, bo dostanę wyprawę, której sporządzeniem zajmie się pani Cholmondeley. Istnieje nawet nadzieja, że pan de Bassompierre nie poskąpi mi przyzwoitego posagu, co bardzo nam się przyda; biedny Alfred nie posiada nic prócz swojego klejnotu szlacheckiego, z którym przyszedł na świat, odziedziczywszy go po swoich przodkach, a także prócz swojej gaży oficerskiej. Żałuję tylko, że wuj nie okazał się prawdziwym gentlemanem i nie potrafi szeroko, bez żadnych zastrzeżeń i warunków, otworzyć swojej kieszeni. Niestety, okazał się tak dalece przykry, że uzależnił danie mi posagu od złożenia przez Alfreda zobowiązania na piśmie, że nigdy więcej, od dnia, kiedy posag będzie mu wypłacony, nie weźmie do ręki kart, ani kości do gry. Pomawiają mojego anioła o skłon-

395