sty moje będą doręczane pani skrupulatnie. Na Rue Fosette... krótko mówiąc, nasza katolicka dyscyplina na niektórych punktach — jakkolwiek w zupełności usprawiedliwiona i owocna — mogłaby w pewnych osobliwych warunkach i okolicznościach być źle zastosowana, a nawet nadużywana.
— Jeśli jednak będzie pan pisał do mnie, muszę przecież otrzymywać pańskie listy; chcę je mieć: dziesięciu dyrektorów i dwadzieścia pań przełożonych nie może przejmować ich zamiast mnie, pozbawiając mnie ich tym samym. Jestem protestantką, monsieur. Nie pozwolę stosować do siebie tego rodzaju dyscypliny; nie życzę sobie jej.
— Doucement, doucement — spokojnie, spokojnie — odparł — obmyślimy plan; mamy nasze sposoby — soyez tranquille — niech pani będzie dobrej myśli.
Nie dokończył. Wypowiedziawszy te słowa, zatrzymał się.
Stanęliśmy, jak się zdawało, u kresu długiej naszej wędrówki. Znaleźliśmy się w pośrodku czystego faubourg — przedmieścia — gdzie domy były niewielkie, wyglądały jednak mile. Monsieur Paul zatrzymał się przed białymi schodkami, prowadzącymi do bardzo schludnej, estetycznej siedziby.
— Wejdziemy tutaj — rzekł.
Nie zapukał, ale wyjętym z własnej kieszeni kluczem otworzył drzwi i wszedł bez pytania. Wpuściwszy mnie do środka, zamknął drzwi ponownie. Nie ukazał się na nasze powitanie nikt z mieszkańców ani ze służby. Przedpokój był mały, tak samo jak dom, ale miał świeżo i gustownie wymalowane ściany i sufit; światło wpadało przez szerokie weneckie okno, oplecione pędami dzikiego wina; pączki i liście dotykały szyb. W miłym tym wnętrzu panowała cudowna cisza.
Otworzywszy jedne z wewnętrznych drzwi, wprowadził mnie Monsieur Paul do gabineciku, czy saloniku, bardzo maleńkiego, ale ślicznego na mój gust. Ściany jego były delikatnej barwy rumieniejącej zorzy poran-
Strona:PL Bronte - Villette.djvu/797
Ta strona została uwierzytelniona.
409