Strona:PL Bronte - Villette.djvu/808

Ta strona została uwierzytelniona.

całkowitą spowiedź, nie zatajając nic, ujawniając całą gorycz i cały zawód zranionego do głębi serca.
Podczas mojego opowiadania nie tylko nie usiłował powstrzymać mnie, ale, wręcz przeciwnie, podniecał mnie i zachęcał do opowiadania w dalszym ciągu, pobudzał gestem, uśmiechem, rzucanym od czasu do czasu półsłówkiem. Zanim doszłam do połowy mojej opowieści, trzymał w swoich dłoniach obie moje ręce, wpijając równocześnie w oczy moje najbardziej przenikliwy, najgłębiej badawczy wzrok. Było coś w jego twarzy, co nie przyczyniało się ani do uspokojenia mnie, ani do przerwania mi: zapomniał o swojej własnej teorii, o swoim własnym systemie powściągania, na które najbardziej się teraz napraszałam. Zasługiwałam przecież na surową naganę. Czy jednak spotyka nas kiedykolwiek to, na co w rzeczywistości zasługujemy? Zasłużyłam na surowe potraktowanie mnie, widziałam, natomiast, w oczach jego pobłażliwość. Samej sobie wydałam się nierozsądną i despotyczną, bo przecież wzbraniałam Justynie Marii wstępu do mojego domu, zamykałam przed nią moje drzwi — on jednak uśmiechał się tylko, zdradzając, zamiast gniewu, rozkoszowanie się moimi słowami. Byłam porywcza, zazdrosna, wyniosła — nie miałam dotychczas pojęcia, że tkwią w naturze mojej podobne cechy — on wszelako nie zamknął przede mną swojego serca. Byłam pełna wad — zgadzał się na nie wszystkie i przyjmował mnie wraz z nimi. Wybuchowi najzuchwalszego buntu przeciwstawił czar błogosławionego spokoju. Pieszczotą najsłodszą rozbrzmiały w uszach moich słowa:
— Lucy, przyjm moją miłość. Zgódź się podzielić ze mną kiedyś w przyszłości życie. Bądź najdroższą moją, pierwszą na świecie!...
Przy świetle księżyca powróciliśmy na Rue Fossette — przy takim świetle księżyca, jakie osrebrzać musiało Raj — połyskując poprzez cienie Wielkiego Ogrodu, opromieniając ścieżkę przeznaczoną na boskie kroki, na służenie Nienazwanemu. Raz w swoim życiu powracają niektórzy spośród mężczyzn i kobiet do tych pierw-

420