Strona:PL Bronte - Villette.djvu/81

Ta strona została uwierzytelniona.

Kelner był starszym, siwym mężczyzną, który, jak się okazało, pozostawał na obecnej służbie od dwudziestu lat. Stwierdziwszy to, pewna byłam, że przypomni sobie obu moich stryjów: Karola i Wilmota, którzy przed piętnastu laty bywali tutaj częstymi gośćmi. Wymieniłam ich imiona i nazwisko, które przypomniał sobie w istocie od razu, powtarzając je z szacunkiem. Z chwilą ujawnienia w ten sposób moich stosunków rodzinnych zyskałem dla siebie w oczach kelnera należne, zupełnie wyraźne stanowisko. Uważał, że jestem podobna do stryja Karola: myślę nawet, że mówił prawdę, bowiem i pani Barrett także zwykła utrzymywać to samo. Uprzejma usłużność zastąpiła teraz niedawny, wyraźnie lekceważący sposób jego zachowania się wobec mnie, nie miałam też już odtąd wątpliwości, że otrzymam grzeczną odpowiedź na każde rozsądne moje zapytanie.
Ulica, na którą wychodziło okno mojego pokoiku, była wąska, bardzo cicha i niezbyt brudna: nieliczni przechodnie przypominali wyglądem swoim tych, jakich widuje się w miastach prowincjonalnych; nie było tu nic potężnego, ani olśniewającego — czułam, że mogę odważyć się wyjść sama.
Po śniadaniu wyszłam istotnie. W sercu moim zagościło mile podniosłe uczucie: przechadzka samodzielna po ulicach Londynu wydała mi się sama przez się już nie byle przygodą. Niebawem znalazłam się na klasycznym gruncie — w alei, noszącej nazwę Paternoster Row. Weszłam tu do księgami, prowadzonej przez niejakiego Jones‘a i nabyłam książeczkę — marnotrawstwo, na które nie mogłam właściwie pozwolić sobie, przyszło mi wszelako na myśl, że będę mogła ofiarować ją — czy posłać — pani Barrett. Pan Jones, zasuszony stary kupiec, stał za ladą: wydał mi się jedną z najwspanialszych, a ja sama jedną z najszczęśliwszych, istot na świecie.
Zdumiewająca była żywotność, jaka kipiała we mnie tego rana. Znalazłszy się przed katedrą Ś-go Piotra, weszłam do środka i wdrapałam się aż pod szczyt jej kopuły, skąd roztoczył się przede mną Londyn ze wszyst-

71