Strona:PL Bronte - Villette.djvu/810

Ta strona została uwierzytelniona.




ROZDZIAŁ XLII
FINIS

Człowiek nie jest władny prorokować. Lęk nasuwa czasem wyobraźni zgoła opaczne przewidywanie biegu spraw. O, te lata rozłąki! Nieobecności jego! Jak straszliwą obawą przejmowała mnie sama myśl o nich! Pewną, nieuchronną jak śmierć wydawała mi się męka, jaka czeka mnie przez cały czas ich trwania. Znałam ich naturę. Nie miałam żadnych wątpliwości co do udręki, jaką sprowadzą one w miarę posuwania się ich naprzód. Ładunek cierpień nie do zniesienia, obciąża ponad wszelką miarę ich ponuro toczący się wóz ofiarny. Widząc jego nadciąganie, zagłębianie się wielkich jego kół w uciemiężony grunt — ja, zdana na jego łaskę, powalona przed nim na kolana, poświęcona jego służbie, czcicielka, odczuwałam naprzód już miażdżące jego przetaczanie się po mnie.
Dziwne wszelako — dziwne i niepojęte, ale prawdziwe, podobnie jak wiele doświadczeń życiowych! — Owo wyobrażanie sobie z góry miażdżącego przetaczania się po mnie wielkich kół tragicznego wozu udręk, okazało się wszystkim — tak, okazało się prawie całą torturą. Wielki wóz obładowany tymi budzącymi przerażenie latami nieobecności Paula Emanuela, nadciągnął groźny, złowróżbny, ponury. Przejechał, przemijając lekko, łagodnie, ni to cień prześlizgujący się po niebie w południe, nie budząc innego uczucia, nie nasuwając innego widoku poza ziębiącym z lekka przyćmieniem. Podniosłam oczy w górę. Wóz i demoniczny jego woźnica potoczyli się dalej — osamotniona czcicielka żyła w dalszym ciągu.
Nieobecność Monsieur Paula trwała trzy lata. Czytelniku, te trzy lata były najszczęśliwsze w całym moim ży-

422