Strona:PL Bronte - Villette.djvu/85

Ta strona została uwierzytelniona.

sytuacji, wobec wichru dmącego mi prosto w twarz i bryzgów deszczu, strącanych przez ciężkie chmury ponad moją głową, mając za towarzyszy dwóch brutalnych przewoźników, dręczących uszy moje dzikimi, ciskanymi przez nich przekleństwami, zapytywałam samą siebie, czy jestem bardziej wystraszona, czy zgnębiona. Nie byłam jednak w rzeczywistości ani wystraszona, ani zgnębiona. Wielokrotnie w moim życiu doznawałam obu tych uczuć w znacznie wyższym stopniu, w warunkach o wiele korzystniejszych w porównaniu.
— Jak to możliwe? — zadałam sobie pytanie. — Wydaje mi się, że jestem raczej podniecona i czujna, zamiast być wystraszoną i zgnębioną?
Nie umiałam sobie tego wyjaśnić.
Wreszcie zarysował się w oddali kadłub „Iskry“, bielejący wyraźnie na tle czarnej nocy.
— Jesteśmy! — oznajmił przewoźnik, zażądawszy równocześnie zapłacenia mu sześciu szylingów.
— Żąda pan za wiele — rzekłam, w odpowiedzi jednak na ten mój protest odepchnął energicznie łódź od statku, oświadczając, że nie wysadzi mnie na pokład dopóki nie otrzyma żądanej zapłaty. Na pokładzie, oparty o balustradę, stał młody mężczyzna — jak dowiedziałam się w następstwie — jeden ze stewardów okrętowych. W przewidywaniu walki, jaka zapowiadała się pomiędzy mną a przewoźnikiem, wyszczerzył już zęby w złośliwym uśmiechu, aby więc rozczarować go, pośpieszyłam zapłacić. Trzykrotnie w ciągu tego po południa dawałam korony tam, gdzie należało dawać szylingi, pocieszyła mnie jednak myśl, że za tę drogą cenę zdobywam tak niezbędne w moich warunkach doświadczenie.
— Oszukał panią! — zatriumfował steward, kiedy dostałam się wreszcie na pokład.
— Wiem o tym — odpowiedziałam z flegmą i zeszłam na dół do kajuty.
Zastałam tam korpulentną, przystojną, dobrze prezentującą się niewiastę, którą zapytałam o moją kajutę. Spojrzała na mnie ostro, mruknąwszy coś o niezwykłości

75