już poza Margate, z prawdziwą też rozkoszą wchłonęłam pierwszy powiew morza. Uczuciem boskiego upojenia przejęły mnie piętrzące się fale Kanału, widok ptactwa morskiego, przysiadającego na ich grzbietach, białych żagli na ciemniejącej dali morza i spokojnego, choć zasnutego chmurami nieba, rozpiętego ponad tym wszystkim.
W rozmarzeniu widziałam z dala już oczami duszy ląd europejski, niby wyśnioną krainę z bajki. Opromieniało ją światło słoneczne, czyniąc z długiego jej wybrzeża jedną nieprzerwaną smugę złota. Tu i owdzie urozmaicały linię architektoniczną drobne osiedla miejskie z ośnieżonymi, błyszczącymi w słońcu wieżami, ciemne zwarte gąszcze lasów i gładkie szmaragdowe powierzchnie pastwisk, poprzerzynanych mile pstrzącymi widok taflami strumyków. Wszystko to zarysowywało się wdzięcznie na tle nieba, uroczyście ciemno-granatowego, na którym, jako zapowiedź niezawodnego szczęścia, połyskiwała czarownymi barwami przerzucona ręką Boga od północy ku południowi, niby łuk nadziei, lśniąca wstęga tęczy.
Wykreśl, proszę cię, miły czytelniku, to wszystko, a raczej pozwól temu wszystkiemu pozostać i wyciągnij z tego morał, wypisywany we wzorach tekstów:
„Marzenia na jawie są ułudnymi podszeptami złych duchów“.
Kiedy wreszcie nad miarę zmogła mnie choroba morska, powlokłam się na dół do kajuty.
Przypadek zrządził, że kajuta panny Fanshave sąsiadowała z moją, z przykrością zmuszona też jestem stwierdzić, że dręczyła mnie ona z bezwzględnym samolubstwem przez cały czas zaznawanych przez nas po społu dokuczliwości. Niecierpliwość jej i zdenerwowanie przechodziły wszelkie możliwe granice, Watsonowie, którzy chorowali tak samo jak my i których stewardka obsługiwała z bezwstydnie stronniczym wyróżnianiem, zachowywali się po stoicku w porównaniu z najbliższą moją sąsiadką. Niejednokrotnie od tego czasu stwierdzałam u osób takich, jak Ginevra Fanshave, o lekkomyślnej, nie liczą-
Strona:PL Bronte - Villette.djvu/94
Ta strona została uwierzytelniona.
84