Strona:PL Browning - Pippa.djvu/17

Ta strona została przepisana.

Nadmiarem szczęścia! Bóg mi dał li ciebie —
Czem ziemia cała i czem myśl o niebie,
Jeśli zawiedziesz? — Światło twego słońca
Ma na rok cały starczyć mi, do końca!
A więc do dzieła bierz się skrzętnie, skoro!
Na tych w Asolo najszczęśliwszych czworo
Zwróć swoje oczy! Choćbyś deszcz poranka
Spuścił na pychę Ottimy, kochanka
Czyż to powstrzyma? Czyż Sebald się zrzeknie
Swoich zalotów? Niechaj deszcz pocieknie,
Niechaj im z wiatrem bije w okiennice,
On jeszcze żarniej przytuli jej lice,
Całować będzie goręcej i dłużej,
A ona czyż się ulęknie tej burzy?
Gdy się w południe ciemny mrok rozściele
Nad Juliuszem i Feną, nie wiele
Zechce się troszczyć oblubieniec o to:
Dzień to ich ślubu. Wracając z kościoła
Dłoń w dłoń, ta para szczęśliwa, wesoła,
Czuć tylko będzie w swojem sercu złoto
Blasków słonecznych! Wieczór otul w mrocznie
Mgieł, czy też boleść jakowa rozpocznie
Trapić Luigi'a i matkę? Ona
Tak ci jest wiekiem swym uszczęśliwiona,
Jak on młodością. Gdy ty chmurne oczy
Zwrócisz ku ziemi, ciepłem ich otoczy
Ten gród bezpieczny. Na Monsinjora
Niech wreszcie z tęczą spadnie nocy pora,