Bo któż jest więcej wart? Dziś przecież będę,
Czem tylko zechcę. Jak ja dzień ten spędzę?
Ranek, południe, wieczór, noc? Nim siędę
Jutro w przędzalni, aby za swą przędzę
Mieć kąsek chleba i garnuszek mleka?
Niechaj rok cały troska na mnie czeka,
Lecz dzień dzisiejszy prześnię, niech mi zadość
Uczyni dzisiaj wymarzona radość,
Niech mnie nawiedzi i rozkoszą łudzi
Czworga w Asolo najszczęśliwszych ludzi.
Tam, u stóp wzgórza, w blasku tego rana
Będę miłością świata miłowana!
Będę Ottimą! Zważcie: już są moje
Ta kamienica, ten ogród i w zwoje
Kwiatów spowity ten domeczek mały,
Gdzie tak się w słońcu szyby rozbłyszczały,
Gdzie się, jak zwykle, zakrada do dźwierzy
Sebald, a Luka stary jeszcze leży —
Gdzie — — — cóż się dzieje, zanim się nareszcie
Drzwi te otworzą? Ludziska po mieście
Dość mają przyczyn aby mówić o mnie —
Nie! — o Ottimie, która tak ogromnie
Śmiała i czelna jest od pewnej pory,
Że milknie język, choć milczeć nie skory.
Jak my to gadać będziem, święty Panie!
Lecz miłość! miłość!... Znam ja miłowanie
Lepsze, niż szał ten, którym dzień się zacznie!
Z drugiej miłości nikomu niebacznie
Strona:PL Browning - Pippa.djvu/20
Ta strona została przepisana.