Aż do południa; widziałem to, rankiem
Biegnąc tu dotąd przez pola. Dziewuchy
Wiejskie gdakały, piorąc suknie w rzece,
Parobcy siwe popędzali woły,
A dom wasz milczał, nie otwierał oczu —
I sprawiedliwie: tak się tu krzątałaś,
Jak tam Przyroda. Spojrzałem do góry:
Surowe, białe z drzewa okienice,
Rdzawe, żelazne zasuwy, milczące,
Jak śmierć, oślepłe w tym potoku światła.
Pamiętam — chłopi się śmiali, mówiący:
„Stary mąż z młodą śpi zoną“... Tak, dom ten,
To krzesło, okno to — to wszystko jego!
OTTIMA. A! jasne rano!... Spojrzyj: Święty Marek!
Ten ciemny pasek to dzwonnica!... Tutaj
Leży Wiczenca... Tam Padwa! Ten błękit
Dość jest głęboki! Patrz poprzez me ramię,
Idź za mym palcem!
SEBALD. Rano! Mnie się widzi
Noc to ze słońcem! Gdzież rosa? gdzie świeżość?
Ten kwiat złamany, który wczoraj wieczór
Złamałem, wchodząc przez okno, dotychczas
Wisi, jak wisiał; tu, na tej poręczy,
Ślad mego łokcia — w kurzu...
OTTIMA. Zamknij, proszę
Te okienice!
Strona:PL Browning - Pippa.djvu/28
Ta strona została przepisana.