OTTIMA. Patrz!
SEBALD. Skończę!... Myślisz, ze się boję
Nagich słów prawdy? Wszystko, cośmy razem
Tutaj mówili, łatwo da się znosić!
Wina ma swoją zapłatę! Zuchwałym
Być i szczęśliwym! Cóż warta poza tem
Młodość? Niech starość opłakuje grzeszne,
W szalonym wirze przepędzone lata!
Lecz myśmy żyli, grzech to był godziwy.
Lecz jeść chleb Luki, nosić jego suknie,
Czuć, jak wypycha jego grosz mą kieszeń —
Czy są powieści, gdzieby kochankowie
Taką szli drogą? Umierałem z głodu,
Kiedym tu przyszedł uczyć się muzyki,
Gdyś mi te kwiaty zerwała! — —
OTTIMA. O biedny
Mój przyjacielu!
SEBALD. Ni mniej, ani więcej —
On dał mi życie. Cóż, iżby o zdradę
Mógł mnie posądzać i grozić? — czyż nie był
W prawie? Czyż możnaby się dziwić? Siedział
Z nami przy stole spokojny — musiałaś
Tak się nachylić, iżby się ze sobą
Spotkały nasze twarze? Cóż innego
Miał on uczynić, niż wyciąć policzek?
Strona:PL Browning - Pippa.djvu/34
Ta strona została przepisana.