»Skoczyła w morze i wznosząc ramiona,
Patrząc nań, tonie głęboko, głęboko,
Gdzie już jej ludzkie oko nie zobaczy,
Gdzie już nie dozna żalu i rozpaczy.
Idea poematu tego, którego krótką treść podałem, jasna i bijąca w oczy: poświęć szczęście i miłość osobistą miłości ojczyzny, jeżeli ojczyzna nie jest szczęśliwą, a jeżeli zażąda życia, zanieś jej w ofierze i życie, byleś bronił spuścizny przodków do ostatniej krwi kropli i ostatniego tchnienia. Wiemy dzisiaj, że Moore pisząc ten poemat miał na myśli swoją Irlandyę i losy jej w stosunku do ciemięzców angielskich, pojmujemy też ideę i żar słów jego, płynących z głębi serca, lepiej może niż inni, bośmy nieraz doświadczali losu nieszczęśliwych i bohaterskich Gwebrów.
O d r. 1822, kiedy Mickiewicz czytał »Czcicieli ognia«, upływa lat kilka, a w latach tych zbiera owoce nieszczęśliwej miłości ku Maryli, doświadcza srogiej ręki Nowosilcowa, odbywa więzienie w owej celi bazyliańskiej, gdzie umarł Gustaw a urodził się Konrad, idzie na tułaczkę do Rosyi i tutaj wśród przyjemności i podróży, wśród miłości i miłostek obudza się w sercu jego refleksya głęboka nad położeniem jego własnem i kraju, powalonego u stóp wroga nieprzejednanego, potężnego, którego moc i siłę poznał z bliska. Dowodem tej refleksyi jest list do Jana Czeczota[1] i poemat »Konrad Wallenrod«, pisany już r. 1826 a wydany 1828.
Kiedy powstał w umyśle Mickiewicza zamiar napisania »Wallenroda«? Zdaje mi się, że zupełnie trafnie rozwiązał to pytanie Spasowicz[2], kładąc narodziny głównej idei poematu na czas więzienia bazyliańskiego, kiedy poeta położył na drzwiach więziennych napis »obiit Gustavus, natus est Conradus«. W chwili tej, stanowiącej bezwątpienia przełom ważny w życiu Mickiewicza, może najbardziej zidentyfikował się los jego ojczyzny w stosunku do Moskali, z losem dawnych Litwinów wobec zaborczego Zakonu Krzyżaków. Pisząc Grażynę miał sposobność poznania dziejów strasznej i rozpaczliwej walki, pełnej bohaterskich i tragicznych