Dziwnie podobną nutą patryotycznego uczucia brzmi u jednego i drugiego poety apoteoza bohatera ginącego za sprawę kraju ojczystego. Mickiewicz wkłada ją w usta Halbana, który po wypiciu czary śmiertelnej przez Konrada, woła z uniesieniem:
»Nie, ja przeżyję... i ciebie, mój synu! —
Chcę jeszcze zostać, zamknąć twe powieki,
I żyć — ażebym sławę twego czynu
Zachował światu, rozgłosił na wieki.
Obiegę Litwy wsi, zamki i miasta,
Gdzie nie dobiegę, pieśń moja doleci,
Bard dla rycerzy w bitwach, a niewiasta
Będzie ją w domu spiewać dla swych dzieci;
Będzie ją spiewać, i kiedyś w przyszłości
Z tej pieśni wstanie mściciel naszych kości«.
Forma, w którą przybrał Mickiewicz ten ustęp, dramatycznością swoją więcej działa na czytelnika, niż odpowiednie słowa u Moora, będące refleksyą samego poety:
»’T is come — his hour of martyrdom
In Iran’s sacred cause is come;
And, though his life hath pass’d away
Like lightning on a stormy day,
Yet shall his death-hour leave a track
Of glory, permanent and bright,
To which the brave of after-times,
The suffering brave, shall long look back
With proud regret, — and by its light
Watch through the hours of slavery’s night
For vengeance on th’ oppressor’s crimes.
This rock, his monument aloft,
Shall speak the tale to many an age;
And hither bards and heroes oft
Shall come in secret pilgrimage,
And bring their warrior sons, and tell
The wondering boys where Hafed fell;