»Some signal! — ’t is a torch’s light.
What bodes its solitary glare?
In gasping silence tow’rd the Shrine
All eyes are turn’d — thine, Hinda, thine
Fix their last fading life-beams there.
’T was but a moment — fierce and high
The death-pile blaz’d into the sky,
And far away, o’er rock and flood
Its melancholy radiance sent;
While Hafed, like a vision stood
Reveal’d before the burning pyre,
Tall, shadowy, like a Spirit of Fire
Shrin’d in its own grand element!
»’T is he!« — the shuddering maid exclaims,
But, while she speaks, he’s seen no more;
High burst in air the funeral flames,
And Iran’s hopes and hers are o’er!
One wild, heart-broken shriek she gave;
Then sprung, as if to reach that blaze,
Where still she fix’d har dying gaze,
And, gazing, sunk into the wave,
Deep, deep, — where never care or pain
Shall reach her innocent heart again!«
(III. 352).
Oto granice, w jakich można mówić o wpływie Moora na Mickiewicza a szczególnie na jeden z najpiękniejszych i najbardziej porywających jego utworów. Dzieje szlachetnego mściciela Persów, sympatyczne duchem wolności i patryotyzmu, wiejącym z każdej ich karty, były zatem jednym z czynników, który współrzędnie z innemi działał na umysł Mickiewicza podczas tworzenia »Konrada«. Jak dalekie było działanie tego czynnika, zaznaczyłem już powyżej, tu dodaję, że dał on poematowi Mickiewicza tylko część idei, którą poeta polski przerobił, rozszerzył i zastosował do swej kreacyi nie w sposób niewolniczy, ale po przetopieniu zupełnem i po wyciśnieniu na niej stempla potężnej indywidualności. Reszta w »Konradzie«, ale ta reszta, którą można uważać