A ręką tylko chwycił czoła bliznę,
I duch spodlony uleciał w bezcześci
Z wina — co Miecznik zaklął był w truciznę!
Skonał — a w sali jeszcze echo drżało,
Jak klątwa ojców co z ścian pospadali,
Rzucając brzuchy, sto Niemców się śmiało,
I mur popękał w Miecznikowéj sali —
Kto wrogom, w ojców zaprzedał się dworze,
Z czoła mu hańby nie zmyje krwi morze....
Niech mu Bóg ojców za matkę odpłaci
Pogardą wrogów — i przekleństwem braci!
(w Zakopaném 1860.)
Był jeden z dworzan króla Mitrydata
Co króla uczył — nie truć się z trucizny —
Któremu pomsta Kwiryckiego świata
Była najmilszym balsamem na blizny —
Co dnia gdy słońce wstawało czerwone
Do słońca pił on jady tajemnicze,
Z wężowych wścieklizn, snute, zaprawione,
Przez krew dymiącą i perły dziewicze!..
I raz czarodziéj przyszedł strasznéj próby,
Chcąc siły wrogów spróbować tajemnie,
Ze wszystkich trucizn dał mu napój zguby,
Co serce męża żrą — jak rdza nikczemnie!
O! ja zaręczam! — wyrzekł król ponury
Że ten ją strawi — jak my wrogów strawim —
I pierwéj padną przepaściami góry,
Nim jego trupa na nicość zostawim —
I on czarodziéj zlał wraz do pucharu
Wszystkie, zatrutych, wściekłe piany jadów,
Jad węży, pianę wścieklizny, nektaru
Kroplę, pająka oczy, trzewia gadów —
I żółć człowieka — ha! zlał tam boleści
Matki zdradzonéj — i młodość sieroty,