Héj! orlich skrzydeł matko naturo![1]
Héj! błyskawicznych nad światów światy!
Bo duch brzemienny gromową chmurą
Schnie, tęskny burzy — piorunowéj szaty:...
Matko słoneczna! o matko sieroty!
Z chmur twoich ssałem nektar życia złoty,
Szały me prządłem z twoich łón warkoczy
Miłość, z tęcz twoich piły moje oczy!...
I łzy tęsknoty — i iskry zapału
Tobie ja niósłem samotny na świecie,
Tyś szczątkiem jednym mego ideału
Co mi nie stanął w nicości szkielecie!
Kiedy tryskają łóny zórz i słońca,
Kiedy się grom twój rozgrzmiewa bez końca,
Wtedy ja orlę uderzam skrzydłami
Z wyciągniętemi w górę ramionami!..
Wtedy objąłem — i kocham miliony —
Jak zwiędłe liście widzę ludzkie trony,
Wtedy ja płaczę i głową szaloną
W twe czarne skały biję zrozpaczony,
A jednak szczęsny, z myślą uskrzydloną,
Szczęsny bez końca! rozkoszą szalony! —
Oh! gdzie te światy — kędy te krainy,
Jasne — niebieskie — gdzie dusza stęskniona
Wionie skrzydłami lekka — zanielona
A pieśń drgająca w górę — łzą dziewczyny
Opadnie cicha tęczującą wstęgą —
A w jednéj chwili gromową potęgą
Zdolna rozpalić, porwać — zgnieść uściskiem
Całe obszary światów! jednym błyskiem
Całe przestworza ciemności rozświecić,
- ↑ Pierwsza część tych poezyi pisana (z małemi wyjątkami) w czasie wojny Krymskiéj i po zawarciu pokoju, — druga część w r. 1864.