Strona:PL Buffalo Bill -01- U pala męczarni.pdf/15

Ta strona została skorygowana.

kilkanaście sztuk zwierzyny padło od jej celnych strzałów.
W pobliżu dziewczyny polował Król Granicy. Wojownicy, mimo iż byli zajęci ściganiem zwierzyny, nie mogli wyjść z podziwu nad celnością strzałów Cody'ego. Buffalo Bill nie ścigał bawołów. Wystarczyło że wziął na cel jedno ze zwierząt, a zdobycz była pewna. Powalił on celnymi strzałami już 30 bawołów i nie zamierzał bynajmniej przerywać polowania.
W pewnym momencie zaszedł wypadek, który wzbudził przerażenie we wszystkich wojownikach. Smukła Trzcina zaatakowała wielkiego samca, który dotąd uniknął strzału. Ręka dziewczyny była już zmęczona napinaniem łuku, dość, że strzała jej utkwiła w potężnym karku bawołu, raniąc go lekko. Rozwścieczone bólem zwierze ryknęło głucho, a potem pochyliwszy potworny łeb, ruszyło jak lawina na swą prześladowczynię. Zdawało się, że nic nie ocali Smukłej Trzciny, której przerażony rumak stanął dęba, wyłamując się z pod władzy amazonki.
Straszny ten widok dostrzegł Buffalo Bill. Nie chciał strzelać gdyż obawiał się, że może chybić do pędzącego jak lawina bawołu. Zeskoczył więc z konia i w kilku susach znalazł się przed Smukłą Trzciną, zasłaniając ją przed atakiem straszliwego bawołu.
Wojownicy zaparli dech w piersiach, oczekując niechybnej śmierci śmiałka. Lecz Buffalo Bill działał szybko i pewnie. W chwili, gdy bawół znajdował się tuż przed nim, Cody ze zręcznością pantery uskoczył w bok. Jednocześnie wzniósł tomahawk i zadał nim straszliwy cios w głowę bawołu.
Wszystko to stało się tak szybko, że wojownicy nie mogli jeszcze ochłonąć z przerażenia, gdy bawół, jak rażony piorunem, zwalił się na przednie kolana, a potem runął całym ciężarem potężnego cielska, wznosząc kłęby kurzu.
Smukła Trzcina była uratowana.
Bohaterski czyn Buffalo Billa i rekordowa ilość zwierzyny ubitej przez niego, zjednały Królowi Prerii sympatię i podziw całego plemienia. Człowiek, który włada równie dobrze nożem i tomahawkiem, jak i karabinem, człowiek, który w bohaterski sposób ocalił życie córce Tygrysiego Serca — jest godny być przyjacielem i bratem czerwonoskórych wojowników.
Czejennowie pod wodzą młodej królowej opuścili obóz i ruszyli w kierunku terenów, zajmowanych przez szczep Samotnego Niedźwiedzia. Smukła Trzcina trawiona była niepokojem. Podjechała do Buffalo Billa i rzekła: — Wodzu o Długich Włosach, serce moje ma złe przeczucia. Pies, zowiący się Białym Wilkiem napewno knuje coś przeciwko nam i Samotnemu Niedźwiedziowi. Sądzę, że należałoby wysłać kilku wojowników z powrotem, by śledzili posunięcia naszego wroga.
Buffalo Bill przyznał dziewczynie słuszność i po chwili czterech wojowników zawróciło konie i pogalopowało z powrotem w stronę dawnego obozu Czejennów
Nasza gromada posuwała się tymczasem raźno naprzód, płosząc po drodze niewielkie grupy Dakotów, pierzchające w popłochu przed tak poważną siłą.
Wreszcie ukazały się w oddali namioty Czejennów-Niedźwiedzi i niebawem orszak Smukłej Trzciny przybył do obozu. Samotny Niedźwiedź nie spodziewał się tak rychłego powrotu Buffalo Billa i tak pomyślnego rozwiązania sprawy. Radość młodego wodza była tym większa, że na czele wojowników ujrzał swą narzeczoną — Smukłą Trzcinę.
Dziewczyna nie okazała radości, ani wzruszenia na widok ukochanego. Była wszakże wodzem Czejennów i nie mogła zajmować się sprawami prywatnymi. Gdy Samotny Niedźwiedź nawiązał z nią rozmowę na temat ich przyszłego małżeństwa, Smukła Trzcina rzekła:
— Nie poślubię cię, Samotny Niedźwiedziu, jeśli nie zwyciężymy w zupełności plemienia Dakota i jeśli ty w tej walce nie okażesz się najdzielniejszym z pośród wojowników. Jesteś wodzem i musisz zasłużyć na to miano. Niechaj wszyscy wiedzą, że córka Tygrysiego Serca poślubi tylko najdzielniejszego z pośród wojowników, który godnie potrafi podzielić z nią władzę nad plemieniem.
Samotny Niedźwiedź wyprężył się dumnie i rzekł:
— Smukła Trzcina powiedziała! Przyjmuję twoje warunki i postaram się je wypełnić. O jedno tylko proszę: nie bierz pod uwagę czynów Wodza o Długich Włosach i jego białych przyjaciół. Nie ma takiego czerwonoskórego wojownika, który by im dorównał!

Złe nowiny Bawolego Czoła

Gdy Dakotowie dowiedzieli się o połączeniu się Czejenów - Niedźwiedzi z macierzystym plemieniem, wycofali swe siły do kryjówek górskich, gdyż nie byli przygotowani do walki z tak licznym nieprzyjacielem.
Nie należało ich tam atakować, gdyż w górach łatwo mogli urządzić zasadzkę, w czym sprzyjała im natura.

Drugiego dnia po przybyciu Smukłej Trzciny i Bufallo Billa została zwołana wielka Rada Wojenna, na której wojownicy mieli ustalić plan działania.
Obrady były już w pełnym toku, gdy nagle w kręgu ogniska ukazała się postać Bawolego Czoła, jednego z czterech wojowników, wyznaczonych przez Smukłą Trzcinę do śledzenie poczynań Białego Wilka. Wojownik słaniał się z wyczerpania. Dziewczyna zwróciła się do niego z niepokojem: — Mów, Bawole Czoło! Co się stało? Gdzie twoi towarzysze?...
Z ust wojownika padło jedno tylko słowo: — Zabici!...
Zgroza ogarnęła członków Rady, a Bawole Czoło przerywanym głosem mówił dalej:
— Spostrzegliśmy, że Biały Wilk z garstką swych wojowników opuścił obóz i ruszył w kierunku namiotów plemienia Dakota. Zdrajca zdecydował się połączyć ze śmiertelnym wrogiem przeciwko nam. Chcieliśmy wrócić do wac i przywieźć wam tę wieść, lecz zdrajca chytrzejszy jest od lisa stepowego.
Jego wojownicy zaskoczyli nas, gdy spoczywaliśmy przy ognisku i wkrótce byliśmy ich jeńcami. Biały Wilk zażądał, byśmy przystąpił do jego zdradzieckiej bandy, a w razie sprzeciwu groził nam torturami. Moi towarzysze zginęli... Mnie udało się wydrzeć ze szponów Białego Wilka, oto jakim kosztem... — Bawole Czoło wskazał na straszliwie poranioną pierś. Mężny wojownik osłabł z wysiłku i upływu krwi i osunął się na ziemię.