Strona:PL Buffalo Bill -60- Czaszka Wielkiego Narbony.pdf/6

Ta strona została przepisana.
Czaszka Wielkiego Narbony
Senor Juan Francisco

— Czy Buffalo Bill zatrzymał się w tym hotelu?
Pytanie to zadał stojący przed hotelem w Solomonsville jakiś Meksykanin, którego dostatni ubiór i pewne siebie zachowanie zdradzały zamożność i budziły szacunek. Osobą, do której skierowane było pytanie, był stary Murzyn, który siedział przed hotelem na ławce i oddawał się zgoła niesamowitej czynności. Wykonywał on jakieś niezwykłe ruchy palcami i rękoma i był tak zaabsorbowany swym dziwacznym zajęciem, że nie zwrócił nawet uwagi na pytanie Meksykanina.
Przybysz powtórzył jeszcze raz pytanie, a gdy to nie poskutkowało, zbliżył się do Murzyna i, nachyliwszy się do jego ucha, chciał jeszcze raz zapytać głośniej, gdyż wydawało mu się, że czarny obywatel nie dosłyszy. Stary Murzyn w dalszym ciągu poruszał rękoma i mruczał pod nosem z zapałem godnym lepszej sprawy:
— Diabeł porwać kota, a kot porwać nieszczęście, które grozić Massa Cody... — Zaintrygowany Meksykanin położył dłoń na ramieniu Murzyna i zapytał jeszcze raz:
— Czy Buffalo Bill zatrzymał się w tym hotelu?
Stary Murzyn zerwał się na równe nogi i zawołał z wściekłością:
— Pan zepsuć wszystko! Właśnie ja wypędzać diabła, a pan mi przeszkodzić!...
To rzekłszy Murzyn znów zasiadł na ławce i wrócił do swego niesamowitego zajęcia. Meksykanin wzruszył ramionami i wszedł do poczekalni hotelu. Siedział tu samotny portier, wygodnie oparty o poręcz fotela. W ręku trzymał wielki nóż i na pierwszy rzut oka mogłoby się wydawać, że ma on zamiar połknąć ostrą klingę, ale były to tylko pozory. Uważny obserwator stwierdziłby z łatwością że poczciwy ten człowiek używa swego noża jako wykałaczki.
— Czy Buffalo Bill zatrzymał się w tym hotelu? — zapytał znów Meksykanin.
Portier z niechęcią wydobył nóż z ust, przesunął go kilkakrotnie po rękawie, jak fryzjer który ostrzy brzytwę i rzekł flegmatycznie:
— Zgadł pan. Buffalo Bill wynajął u nas pokój. Czy pan chce się z nim zobaczyć?
— Tak.
Portier uniósł się nieco na krześle i, podnosząc głos, zawołał w stronę schodów, prowadzących na pierwsze piętro:
— Buffalo Bill! Przyszedł tu ktoś do pana!
Po chwili wywiadowca zjawił się w drzwiach sali jadalnej. Meksykanin pospieszył ku niemu z wyciągniętą ręką.
— Senor Cody! — zawołał z radością. — Nazywam się Juan Francisco... Przybywam z fortu Grand.
— Ach, więc pan jest Juanem Francisco — rzekł z uśmiechem Buffalo Bill. — Bardzo się cieszę, że pana poznałem. Czy ma pan do mnie jakąś sprawę?
— Chciałbym z panem porozmawiać na osobności — rzekł Meksykanin.
— Dobrze. Proszę za mną.
Buffalo Bill poprowadził gościa do swego pokoju, wskazał mu krzesło i podsunął pudełko cygar. Wywiadowca jednym spojrzeniem ocenił przybysza. Był to człowiek wysokiego wzrostu, zbyt wysoki może nawet jak na Meksykanina, o potężnych barach i wielkich rękach. Ubrany był bardzo dobrze i starannie. Twarz jego nie spodobała się jednak Królowi Granicy. Była to twarz człowieka, który z niejednego pieca chłeb jadł. Przez policzek Meksykanina biegła wielka szrama.
— Czym mogę panu służyć? — zapytał Buffalo Bill, gdy Meksykanin zapalił cygaro.
— Przede wszystkim pragnę panu podziękować za wszystko, co pan dla mnie uczynił — rzekł gość.
— O, nie ma mi pan za co dziękować... — zaczął Cody, ale Meksykanin przerwał mu:
— Ależ tak!... Jest za co. To pan przecież rozbił bandę tych przeklętych Apaczów i uwięził ich białego pzywódcę, Boston Jacka. To pan odzyskał moje złoto, które uważałem za bezpowrotnie stracone i pan odebrał Indianom konie, które kupiłem...
— Tak, tak... — rzekł niecierpliwie Cody. — Ale w jakiej sprawie przybył pan do mnie?
— Musze jeszcze raz wrócić do przeszłości — rzekł Meksykanin z uśmiechem. — Gdy Indianie zaatakowali mnie na drodze i obrabowali, uciekli szybko ze złotem i w swym pośpiechu pozostawili jakiś czarny worek. Zabrałem go z sobą i sprawdziłem jego zawartość.
— Co znajdowało się w tym worku? — zainteresował się Buffalo Bill.
— Czaszka ludzka — rzekł Meksykanin.
— Czaszka? — zdziwił się wywiadowca. — To zaczyna być interesujące.
— To bardzo ciekawe — rzekł Meksykanin. — Dlatego właśnie udałem się do fortu Grand i przekazałem czarny worek wraz z jego niesamowitą za-