Strona:PL Buffalo Bill -78- Czerwonoskóra władczyni.pdf/13

Ta strona została przepisana.

ale nie umiałem się oprzeć wrażeniu, że lada chwila mogą mnie oskalpować. Nie ze złości, lecz tak sobie dla rozrywki, aby nie wyjść z wprawy... Ich młoda władczyni zapraszała mnie serdecznie, żebym został i odpoczął, ale podziękowałem pięknie. Powiedziała, że przybędzie do ciebie z oddziałem wojwników oraz ze swym bratem i ojcem. Jej ojciec to ponury poganin. Nie mam do niego za grosz zaufania. Miałem przybyć wraz z ich bandą, ale nie miałem więcej ochoty... Zresztą mam ci wiele do powiedzenia na temat Vigilantów i ich godnego dowódcy.
— Nie wszystko odrazu... — uśmiechnął się Cody. — A więc: Masampa ma przybyć do mnie ze swym ojcem i bratem oraz oddziałem wojowników. To bardzo ważne. A teraz, co masz mi do powiedzenia o kapitanie Vigilantów?
— Mój towarzysz powie ci na ten temat więcej — rzekł Bricktop, wskazując na poszukiwacza złota, który dotychczas nie odezwał się ani słowem. Wiem tylko tyle, że zanosi się na awanturę.
— Co znowu?
— Nie znam szczegółów. Powiedziałem ci już przecież, że jestem tylko zwykłym członkiem bandy i nie biorę udziału w naradach. Wiem tylko tyle, że ten drab Traller ma zamiar dziś wieczorem pokazać zęby.
— Czy naradzał się z kimś?
— Gadał cały dzień z Paddy Wellsem, a z takich rozmów nigdy nie wynika nic dobrego. Wysłali gdzieś gońca, który pognał co koń wyskoczy. Pojechał chyba do obozu bandytów. Gdy poprosiłem Trallera o pozwolenie wyjazdu konno, krzywił się bardzo, a nawet czynił niejasne aluzje, że nie zniesie zdrajców wśród swoich ludzi. Powiedział, że dziś musi mieć wszystkich ludzi w pogotowiu... Wreszcie dowiedziałem się przez Sloana, że oddział Vigiliantów wyjechał dziś z osady w nieznanym kierunku. Przysięgnę, że pojechali w kierunku twego rancha.

Mścicielka

— Patrz, Buffalo — ciągnął Bricktop. — Oto mój druh Hank Huchins. Spotkałem go na drodze i wyznał mi, że ma zamiar udać się do ciebie, aby wyznać ci pewną tajemnicę. Wie on wiele o naszym kapitanie.
Buffalo Bill uścisnął dłoń nieznajomego poszukiwacza złota. Zauważył, że człowiek ten, mimo że miał długą brodę, odznacza się delikatnymi rysami twarzy.
— Co masz mi do powiedzenia, przyjacielu? — rzekł zachęcająco wywiadowca.
— Przede wszystkim muszę ci powiedzieć, Buffalo, że prawdziwe nazwisko tego łotra nie brzmi ani El Mogador, ani Calvin Clement, ani nawet Burke Traller. Kapitan Vigilantów nazywa się w rzeczywistości Durke Darrell i pochodzi z Kentucky...
— Aha! — zawołał wywiadowca. — A to łotr! Durke Darrell, czyli Burke Traller... Jak on sprytnie dobiera nazwiska! Znam już skądś to imię...
— Możliwe. Przed piętnastu laty Durke Darrell, który był wówczas kupcem, dokonał potwornego mordu rabunkowego i zniknął bez śladu.
— Piękny debiut... — mruknął Buffalo Bill.
— Odtąd staczał się co raz niżej i niżej... — ciągnął zdławionym głosem Hutchins. — Przed dwunastu laty stał już na czele bandy i nazywał się Clement.
— Pamiętam! — zawołał Cody. — Miałem z nim wtedy do czynienia!
— Potem był w Meksyku, aby wrócić do Stanów i tu znów wziąć się do swej wstrętnej działalności. Przybrał przydomek El Mogador.
— Poznałem go od razu! — zawołał Buffalo Bill. — Zmienił się bardzo, ale oczy pozostały te same i po nich poznałem go z łatwością.
— El Mogador grał podwójną rolę: był jednocześnie hersztem bandy i spokojnym rancherem, posiadającym dom w pobliżu Durango City. Znają go tam wszyscy jako Burke Trallera. Był sprzymierzeńcem i wspólnikiem Hastingsa, któremu pomagał w jego bandyckich wyprawach. Ładna spółka! Bandyta, który podaje się za ranchera i łotr, który udaje dowódcę Vigilantów. Hastings tak urządził wszystko, że Vigilantami byli sami bandyci z szajki El Mogadora. To się znakomicie opłacało zarówno jednemu jak i drugiemu! Teraz dopiero staje się jasna sprawa, dlaczego Vigilanci nigdy nie mogli natrafić na ślad bandy El Mogadora...
— To niebywałe... — mruknął Buffalo Bill.
— Istotnie. Trzeba jeszcze dodać, że zarówno El Mogador, jak i Hastings mieli sobowtórów, którzy ich w razie potrzeby zastępowali, tak że nikt nie mógł przypuszczać, że grają oni podwójną rolę.
— To się nazywa podział pracy... — mruknął Cody.
— Działalność El Mogadora nie ustała bynajmniej — ciągnął poszukiwacz złota. — Po śmierci Hastingsa objął on kierownictwo nad całą bandą, a teraz został nawet dowódcą Vigilantów, jednocząc w swych rękach całą władzę.
— W jaki sposób zdobyłeś te informacje? — zapytał Buffalo Bill.
— Jestem członkiem bandy El Mogadora — odparł Hutchins.
Buffalo Bill przyjrzał mu się ze zdumieniem.
— Nie wyglądasz wcale na łotra — rzekł z uśmiechem.
— Nie jestem wcale łotrem — rzekł tajemniczy poszukiwacz złota. — Zresztą... Jestem kobietą! Durke Darrell jest moim mężem, a człowiek, który był jego pierwszą ofiarą, był moim bratem...
Po tych słowach nieszczęśliwa kobieta zdarła sztuczną brodę i oczom Buffalo Billa ukazało się piękne jeszcze, ale zniszczone straszliwymi przeżyciami oblicze.
— Talk — rzekła kobieta. — Jestem Mabell Darrell. Przysięgłam zemstę temu łotrowi, który zabił mojego brata. Szukałam go przez wiele lat. Trzy lata pozostawałam pod opieką lekarzy gdyż przeszłam ciężką nerwową chorobę... Potem przemierzyłam cały Zachód w męskim przebraniu. Wreszcie spotkałam go. Poznałam go od razu, mimo przebrania. Zdradziły go oczy — oczy mordercy... W obozie bandytów, do których przyłączyłam się, dowiedziałam się, że pan jest jedynym człowiekiem, którego El Mogador się lęka. Dlatego zwracam się do pana z prośba o pomoc.
— Pomogę pani z ochotą — rzekł wzruszony wywiadowca. Ten człowiek jest moim śmiertelnym wrogiem i tak jak pani przysiągłem mu zemstę.
— Dowiedziałam się, że bandyci przygotowują zamach na pańskie życie, Buffalo Bill. Ostrzegam pana, że silny oddział bandytów zaczaił się