Strona:PL Buffalo Bill -78- Czerwonoskóra władczyni.pdf/17

Ta strona została przepisana.

— Czarna Stopa nie wie o niczym. To ja, Stalowe Oko, pragnę dowiedzieć się, czy biały wódz chce zobaczyć Masampę...
Oczy bandyty zabłysły. W swoim czasie porwał on już raz Masampę, aby ją poślubić, ale Buffalo Bill odebrał mu łup i pokrzyżował plany. Plany bandyty były zaś perfidne.
Wiedział on, że Masampa jest córką Czarnej Stopy i pewnej białej kobiety, która została małżonką wdoza Sjuksów i dieliła z nim trudy i niewygody życia obozowego. Była ona bardzo bogata i zapisała przed śmiercią Masampie znaczny majątek. Bandyta miał więc nadzieję, że małżeństwo z Masampą uczyni go człowiekiem bogatym.
Propozycja Stalowego Oka obudziła na nowo nadzieje El Mogadora.
— Czy syn wodza mówi poważnie? — zapytał bandyta.
— El Mogador będzie mógł poślubić Masampę — rzekł spokojnie Indianin.
— Czy to możliwe?
— Stalowe Oko mówi jednym językiem. El Mogador będzie mógł poślubić moją siostrę, ale nie wolno mu przybyć z pustymi rękoma!...
— A więc to tranzakcja?
— Tak!
— Czego żądasz wzamian za rękę twej siostry?
— El Mogador ma jeńca...
— Jest ich w obozie kilkunastu! — zaśmiał się bandyta.
— Ale jednym z nich jest Wielki Biały Wódz.
— Do pioruna! Skąd wiesz, że Buffalo Bill jest moim jeńcem?...
— Stalowe Oko widzi dobrze.
— A więc czego żądasz?
— Żądam wydania Buffalo Billa.

Śmierć El Mogadora

Buffalo Bill był niemało zdumiony, gdy wyciągnięto go z namiotu drugiego dnia po przybyciu do obozu bandytów. Zrozumiał natychmiast, że El Mogador nie zamierza go zabić i nie mógł przejrzeć zamiarów złoczyńcy.
Posadzono go na konia i otoczono ze wszystkich stron. Oddział bandytów, na którego czele stanął sam El Mogador, począł powoli kierować się nad rzekę.
— Urodziłeś się pod szczęśliwa gwiazdą. Buffalo — rzekł bandyta drwiąco.
— I ja tak sądzę — odparł spokojnie wywiadowca. — Ty jednak nie masz tego szczęścia i dlatego skończysz jak pies.
— To się jeszcze okaże... A tymczasem ja mam przewagę Zginiesz i tak, ale przedtem zobaczysz jeszcze zaślubiny El Mogadora z piękną Masampą.
— To niemożliwe!
— Ależ tak. To zupełnie pewne. Masampa sama zaproponowała mi małżeństwo, pod warunkiem, że daruję ci życie i wolność. Przyrzekłem jej to, ale nie dotrzymam słowa. Przysięgłem ci zemstę i dokonam jej... A teraz, żebyś nie gadał za dużo, zakneblujemy ci usta!
Po chwili Buffalo Bill miał już zakneblowane usta i nie mógł odezwać się ani słowem.
— Tak, tak... — ciągnął dalej drwiąco bandyta. — Masampa przybędzie na umówione miejsce sama bez wojowników, ale ja jestem przewidujący. Jak widzisz, wybieram się wraz z moimi ludźmi... Władczyni Indian nie spodziewa się podstępu.
Dokoła panowały zupełne ciemności. Po chwili w pobliżu ukazały się postacie dwóch jeźdźców, zbliżających się stępa. Buffalo Bill poznał natychmiast Masampę i Stalowe Oko. Serce biło mu jak młotem. Oceniał w pełni poświęcenie młodej Indianki, ale nie mógł jej dać znać o straszliwym podstępie bandyty.
Nagle Cody drgnął. Obok jeźdźców posuwał się wielki pies, w którym wywiadowca poznał natychmiast swego wiernego Gryfa. A więc Masampa i jej brat byli już w okolicy rancha i spotkali tam psa.
— Już są... — mruknął Durke Darrell, a w głosie jego brzmiała szatańska radość. — Gdyby wiedzieli, jaka ich czeka niespodzianka, nie spieszyliby się tak bardzo...
Bandyta umilkł, wpatrując się badawczo w ciemność. Nagle zaklął zcicha.
— Twój pies... — mruknął ponuro. — Ta bestia może mi pokrzyżować plany... Zabiję go!
Wreszcie Masampa i Stalowe Oko zatrzymali się nad brzegiem obok bandyty i jego jeńca.
— Stalowe Oko dotrzymał słowa i ja słowa dotrzymałem — rzekł spokojnie łotr. — Przyprowadziłem Buffalo Billa. Musiałem mu zakneblować usta, gdyż nie chce zgodzić się na naszą tranzakcję. Możemy przystąpić do wymiany...
Buffalo Bill sprężył wszystkie mięśnie, ale stalowe kajdanki trzymały mocno. Masampa i jej brat zachowywali milczenie. Gryf, który poczuł swego pana, począł skakać dokoła jego konia i dziwił się, że Coody nie odpowiada na jego pomrukiwania.
— Przeklęta bestia... — mruknął Darrell. — Trzeba się jej pozbyć...
— Nie będziesz strzelał — rzekła twardo Massampa. — To byłaby zdrada!
— Ależ on zagryzie mi konia...
— To nie prawda. Gryf nie wyrządzi nikomu krzywdy, jeśli się go nie zaczepi.
— Czy El Mogador tak obawia się mojego białego bratki, że kazał mu zakneblować usta? — zapytał drwiąco Stalowe Oko.
— Nie boję się nikogo! — rzekł z gniewem bandyta. — Nie chcę tylko, aby ten pies za dużo gadał.
Bandyta z trudem opanowywał swego konia, który rzucał się na wszystkie strony, lękając się Gryfa, skoczącego dokoła i warczącego groźnie. Pies był zaniepokojony tym, że Buffalo Bill nie poruszał się zupełnie i chciał odpędzić tajemniczego jeźdźca, który trzymał konia jego pana za uzdę i nie pozwalał mu się swobodnie poruszać.
Tymczasem Stalowe Oko chciał jak najdłużej przedłużyć rozmowę. Miał w tym swoje piany. Zbliżył się do El Mogadora i rzekł:
— Co wódz zamierza uczynić z moją siostrą?
— Zostanie moja squaw...
Zaledwie jednak bandyta wypowiedział te słowa, poczuł na piersi zimne dotknięcie lufy rewolwerowej i usłyszał spokojny głos Masampy:
— Biały pies jest moim więźniem.
— Zdrada!... — syknął bandyta.
— Niech biały pies nie podnosi głosu, bo będę strzelała..
Minęła chwila głębokiej ciszy, wśród której słychać było tylko przyśpieszony oddech bandyty. Stalowe Oko zbliżył się do Buffalo Billa, uwolnił go od knebla i zdjął kajdanki. Zanim jednak Buffalo