Strona:PL Buffalo Bill -78- Czerwonoskóra władczyni.pdf/6

Ta strona została przepisana.
Czerwonoskóra władczyni
Dom, w którym straszy

„Do nędznego tchórza Buffalo Billa“.
„Od pewnego czasu jesteś przyczyną nieustannych niepokojów w Durango City, a co więcej, kupiłeś w górach, w pobliżu tego miasta, rancho, zwane Ranchem Duchów, którego wszyscy właściciele zginęli w tajemniczy sposób.
Chwalisz się, że zaprowadzisz porządek w tych stronach i pomścisz zabójstwo majora Harta i jego syna. Ocaliłeś córkę majora Harta Hazel i córkę wodza Sjuksów. Wyrwałeś obie z moich rąk, ale to ci nie ujdzie płazem.
Jak prawdziwy pies gończy wywęszyłeś, że Hastings, kapitan Vigilantów, jest moim sprzymierzeńcem. Zaatakowałeś go, ale nie udało ci się go zlikwidować. A teraz uprzedzam cię, psie, że jeszcze żyję i nie pozwolę, abyś mieszał się do nieswoich spraw.
Jeśli rzeczywiście masz dość odwagi na to, aby zamieszkać w Rancho Duchów, będziesz miał do czynienia z ludźmi, którzy poprzysięgli ci zgubę. Wyślemy cię do piekła, gdzie jest twoje właściwe miejsce. Mam jednak nadzieję, że nie odważysz się na przybycie w okolice Durango City i jeszcze raz powtarzam, że jesteś nędznym i tchórzliwym psem“.
„El Mogador“.

W chwili gdy Buffalo Bill otrzymał ten list, znajdował się w forcie, odległym o sześćdziesiąt mil od Durango City. Gdy pokazał list komendantowi fortu, twarz oficera wydłużyła się.
— Co pan zamierza uczynić, Cody? — zapytał.
— Odwiedzę moje rancho — rzekł spokojnie wywiadowca. — Wydaje mi się, że ta sprawa warta jest zachodu.
Pułkownik uśmiechnął się i rzekł:
— Nie wolno panu zapominać, Buffalo Bill, że ta sprawa jest bardzo poważna. Udając się do Rancha Duchów naraża się pan na poważne niebezpieczeństwo. Z raportów, jakie otrzymałem z Durango City wynika, że w tej osadzie znów zapanowała anarchia. Szumowiny i męty społeczne znów są górą. Najlepszym tego dowodem jest zresztą ten list. O ile wiem, bandyci grasują w całej okolicy. Przebierają się oni za Sjuksów, pragnąc, aby wszystkie ich zbrodnie szły na rachunek Indian. Wie pan również, że Hastings, który stoi na czele Vigilantów (ochotników, którzy walczą z przestępcami), jest sprzymierzeńcem El Modagora i współdziała z nim...
Pułkownik począł przechadzać się wielkimi krokami po pokoju, pogrążony w rozmyślaniach.
— To byłoby śmieszne, gdyby nie było tak tragiczne... — rzekł po chwili. — Pomyśleć, że Vigilanci, którzy powinni być stróżami prawa i sprawiedliwości, łączą się z bandytami i działają na szkodę spokojnych i uczciwych obywateli. To straszne!
— Nic w tym nie ma dziwnego — rzekł spokojnie Buffalo Bill. — Na Granicy jest zawsze bardzo dużo złych elementów, które wykorzystują każdą okazję, aby występować przeciwko prawu. Hastings nie jest bynajmniej wyjątkiem. Wie pan przecież, pułkowniku, że na Zachód przybywają nie tylko uczciwi i pracowici ludzie. Wszyscy, którzy zadarli ze sprawiedliwością na Wschodzie, wszyscy ci, którym grozi więzienie, a nawet szubienica, uciekają na Zachód. Niektórzy z nich zamieniają się tu w dzielnych obywateli, ale większość nie zrywa z przeszłością i kontynuuje zbrodniczą działalność, w nadziei, że wymiar sprawiedliwości w naszych stronach jest mniej szybki i sprawny niż na Wschodzie. Trzeba ich więc ciągle przekonywać, że się mylą.
— Dobrze więc! — zawołał komendant. — Niech pan zabierze oddział wywiadowców oraz dwa szwadrony kawalerii i niech ona jedzie do Durango City.
Buffalo Bill roześmiał się.
— Nie, pułkowniku — rzekł. — Wolę sam wyruszyć na tę wyprawę. Wojsko zawadzałoby mi tylko.
— W takim razie nawet sam prezydent Stanów Zjednoczonych nie będzie mógł ręczyć za pańskie bezpieczeństwo! — zawołał pułkownik.
— Będę uważał na siebie... — uśmiechnął się Cody — Wybieram się natychmiast w drogę. Kupię nieco bydła i udam się z moim wiernym pieskiem Gryfem do rancha. Tam urządzę sobie punkt