Strona:PL Buffalo Bill -79- Córka wodza.pdf/11

Ta strona została przepisana.

za swymi przyjaciółmi, pozostawiając w rękach Creeków Boyda i Czarnego Mustanga.
Creekowie zostawili konie w pobliskiej kotlinie i nie mogli ścigać wywiadowców, którzy galopowali przez prerię z szybkością wichru stepowego. Grad kul posypał się w ich stronę, ale żadna z nich nie wyrządziła im krzywdy. Indianie nie mogli ich ścigać, zadowolili się więc dzikimi wrzaskam nienawiści.
Gdy kilkunastu wojowników Żółtego Niedźwiedzia dotarto wreszcie do koni i rzuciło się w pościg, było już zapóźno. Wywiadowcy zniknęli w ciemnościach bez śladu.
Żółty Niedźwiedź był wściekły. Miał nadzieję, że uda mu się schwytać wielkiego białego wodza, ale nie udało mu się to. Marzył o tym, aby skalp Buffalo Billa zawisł u jego pasa, ale wywiadowca wymknął mu się i uciekł. Wódz pocieszał się jednak, że udało mu się ująć wodza Siuksów, Czarnego Mustanga, którego serdecznie nienawidził, oraz młodego białego.
Obejrzał przede wszystkim Boyda i był głęboko zadowolony, gdy Czarny Mustang oznajmił mu, że młodzieniec jest kapitanem. To miało już jakieś znaczenie i uroczystości przy palu męczarni zapowiadały się imponująco.
O świcie silny oddział wojowników ruszył na poszukiwanie zbiegłych wywiadowców. Buffalo Bill i jego towarzysze uciekali przez pewien czas co koń wyskoczy, a znalazłszy się w znacznej odległości od pola walki, zatrzymali się, aby odbyć naradę.
— Pojedziesz do fortu Larned, Hickock — rzekł Buffalo Bill. — Zabierzesz z sobą silny odział wojska i przybędziesz na terytorium Creeków. Muszą odpokutować za wszystko. Walka jest nieunikniona. Ty, Nick, udasz się w tym samym celu do fortu Hazen. —
— A tym, Bill? — zapytał Nick.
— Ja wrócę i będę obserwował Creeków. Przypuszczam, że do waszego powrotu nie stanie się nic złego młodemu Boydowi. Będą chcieli stracić go przy palu męczarni, ale przygotowania do tej uroczystości muszą potrwać przynajmniej dwa dni. Będę się starał uwolnić go — może mi się to uda. —
Po krótkiej dyskusji wywiadowcy zgodzili się na projekt Buffalo Billa i niebawem. Dziki Bill, Hickock i Nick Wharton pogalopowali co koń wyskoczy w kierunku dwóch fortów.
Tymczasem Buffalo Bill zawrócił konia i począł posuwać się ostrożnie, choć szybko w kierunku wioski Creeków. Chciał znajdować się w pobliżu Boyda i Czarnego Mustanga, aby w razie potrzeby móc przyjść im z natychmiastową pomocą...
Gdy znajdował się w pobliżu wioski, do której wojownicy Żółtego Niedźwiedzia zawiedli swych jeńców, ukrył się wraz z koniem w gęstych zaroślach i oczekiwał zapadnięcia nocy. Z wierzchołka drzewa widział wyraźnie cały obóz. Przyłożył do oczu swa lunetę i spostrzegł, że wszyscy jeńcy leżą na ziemi obok namiotu wodza, oczekując swego losu.
Czarny Mustang znajdował się między innymi jeńcami. Buffalo Bill widział go wyraźnie. Wywiadowca czekał. Wiedział, że przed zapadnięciem zmroku żadne przedsięwzięcie nie może się udać. Postanowił zabrać się do dzieła w ostatnich godzinach nocy, gdy straże są mniej czujne i czasem nawet zasypiają na swych stanowiskach.
Buffalo Bill chciał nabrać sił do walki, posilił się więc suszonym mięsem, a następnie wyciągnął się wygodnie na ziemi i spokojnie zasnął. Spał jednak bardzo czujnie, gotów zerwać się za każdym podejrzanym szelestem.
Gdy Creekowie rozłożyli się obozem Wiotka Trzcina zwróciła się surowo do Białego Kwiatu i zapytała dziewczynę, w jaki sposób.znalazła się tak daleko od wioski tylko w towarzystwie Orlego Pióra. Biała dziewczyna wyjaśniła, że udała się na przechadzkę i Sjuksowie zaatakowali ją znienacka.
— Orle Pióro stawiał opór, ale Sjuksowie przeważali liczebnie... — dodała nieśmiało.
— Gdzie znajduje się Złe Oko? — zapytała Wiotka Trzcina. — Nakazałam jej, aby nie opuszczała cię ani na chwilę.
— Złe Oko była z nami, ale zachciało się jej na starość dosiąść młodego mustanga, który ją natychmiast wysadził z siodła...
Dziewczyna z ledwością mogła powstrzymać uśmiech, przypomniawszy sobie starą Indiankę, spadającą z konia.
— Złe Oko jest szalona! — zawołała z gniewem małżonka Żółtego Niedźwiedzia. — Mogła skręcić kark... Kim są nasi jeńcy?
— To Sjuksowie, należący do plemienia Czarnego Mustanga — odparła dziewczyna.
— Dobrze. Żółty Niedźwiedź będzie wiedział, co z nim uczynić. Został on zraniony w pobliżu obozu Sjuksów... Teraz udał się na zwiady, gdyż wykrył w pobliżu obóz białych ludzi, którzy są jego wrogami. Pragnie ich schwytać i nasycić zemstę.
Niebawem obóz Creeków pogrążył się w ciszy. Wszyscy spali, prócz straty rozstawionych przez Wiotką Trzcinę. Biały Kwiat siedziała przy ognisku, a Orle Pióro stał opodal, nieruchomy jak posąg z brązu.
Gdy Wiotka Trzcina zasnęła, Biały Kwiat wydobyła z ukrycia list, który znalazła w dziupli drzewa i zamierzała go powtórnie odczytać. Nagle drgnęła. Do jej stóp potoczył się jeszcze jeden rulonik papieru, podobny do tego, który trzymała w ręku.
Obejrzała się dokoła, ale nie zauważyła nikogo. Skąd pochodził ten tajemniczy list? Gdzie był człowiek, który go podrzucił?...
Nerwowym ruchem rozwinęła papier i przeczytała następujące słowa:
„Ten, który kocha Biały Kwiat, znajduje się w pobliżu i czuwa nad nią. Biały Kwiat może spać spokojnie, gdyż jej przyjaciel nie pozwoli wyrządzić żadnej krzywdy“.
Dziewczyna była zdumiona. W pobliżu? To było niezrozumiałe! W jaki sposób tajemniczy nieznajomy mógł znajdować się w pobliżu obozu Creeków i pozostać niezauważony. Nie był przecież duchem, gdyż duchy nie pisują listów.
Jeszcze raz rozejrzała się dokoła, ale nigdzie nie widać było żadnych śladów obcego człowieka. Dokoła spoczywali wojownicy, pogrążeni w głębokim śnie, w odległości kilku kroków stał Orle Pióro, nieruchomy jak statua...
A może to on?... Nie, to niemożliwe! Orle Pióro nie umiał pisać i nie potrafiłby mówić tak pięknie. Kim był więc ów tajemniczy nieznajomy? Gdzie się znajdował? Czy był Indianinem, czy też białym?
Biały Kwiat nie mogła znaleźć odpowiedzi na te pytania.
— Będę spała... — pomyślała wreszcie dziewczyna. — On czuwa nade mną...