Strona:PL Buffalo Bill -80- Jednooki.pdf/14

Ta strona została przepisana.

go ciekawych rzeczy. Czy Czerwona Strzała zna grotę obok wodospadu w Czarnych Górach?
— Tak.
— Tam zastaniemy naszych wrogów. Ślady ich poprowadzą nas tam z całą pewnością.
— To bardzo daleka droga.
— Tak, ale musimy ją odbyć! — rzekł twardo wywiadowca. — Przysięgliśmy, że wydrzemy dwie dziewczyny o bladych twarzach z rąk wodza Sjuksów.
— Czerwona Strzała i jego wojownicy udadzą się wraz z Buffalo Billem — oświadczył uroczyście Indianin. — Prosimy jednak o pozwolenie córki wodza, która nam rozkazuje.
— Kwiat Prerii pragnie, abyście udali się z naszymi białymi przyjaciółmi — rzekła dziewczyna.
Jeden z wojowników został natychmiast wysłany do wioski plemienia Pawnee, aby oświadczył Plamistemu Jaguarowi, że wojownicy udali się śladem Sjuksów i czekają na posiłki. Następnie oddział, złożony z wywiadowców, żołnierzy i wojowników, ruszył świeżym tropem nieprzyjaciela.
Jednooki był jednak mądrym wodzem. Słysząc z jednej strony wyzwania białych, a z drugiej okrzyki wojenne Pawneesów, zrozumiał, że nie będzie w stanie stawić czoła wrogom i wycofał się szybko wraz z wojownikami. Sjuksowie wycofali się sprawnie i bez hałasu.
Konie Pawneesów były zmęczone długą jazdą, tak że niemożliwością było natychmiastowe dopędzenie Sjuksów. Wprawdzie wywiadowcy i żołnierze rozporządzali świeżymi końmi, ale Cody nie chciał zostawiać swych czerwonoskórych sprzymierzeńców z tyłu. Nie chciał ranić ich dumy.
Przez cały dzień Czerwona Strzała i Buffalo Bill śledzili trop Sjuksów. Wreszcie oddział zatrzymał się nad brzegiem małej rzeki.
— Tu trop jest znacznie świeższy — zauważył Czerwona Strzała.
— Tak... — mruknął Buffalo Bill. — Zatrzymali się tu, a nawet rozpalili ognisko. Ich konie były już zmęczone i puszczono je tu wolno na trawę.
— Powinniśmy dopędzić ich w ciągu trzech godzin — wtrącił się sierżant.
— Dziś nie pojedziemy dalej — rzekł poważnie Buffalo Bill — Nasze konie są zbyt zmęczone. Muszą wypocząć. W tej okolicy jest dużo trawy, tak, że będą mogły się najeść. Rozpalimy ognisko.
— Szkoda, że nie wyruszymy dziś jeszcze — rzekł sierżant, młody i dzielny wojak, pochodzący z Kentucky. — Ogarnia mnie gniew, gdy pomyślę, że dwie białe kobiety znajdują się w rękach Sjuksów.
— A jednak musimy zaczekać — rzekł Cody. — W chwili walki musimy być wypoczęci i przygotowani na największy wysiłek.
Nagle Dziki Bill wyciągnął rękę i wskazał swym towarzyszom ciemną chmurę, zbliżającą się z zachodu.
— Oho! — mruknął stary Nick. — Zbliża się huragan...
— Co będzie z dziewczętami, gdy huragan zaskoczy je na prerii? — zapytał sierżant.
— Mam nadzieję, że Sjuksowie znajdą jakieś schronienie — odparł Buffalo Bill.
Następnie dowódca wywiadowców wydał kilka krótkich rozkazów, które natychmiast wypełniono. Po chwili wywiadowcy rozpalili ognisko, rozbili obóz i poczęli czynić przygotowania do wieczerzy. Tymczasem niebo zostało rozdarte pierwszą błyskawicą i rozległ się daleki pomruk grzmotu.
— Będziemy mieli kąpiel — rzekł Nick Wharton, uśmiechając się krzywo. — W każdym razie mamy jeszcze pół godziny czasu na spożycie wieczerzy.
Gdy grzmoty stawały się coraz głośniejsze i częstsze, a z nieba poczęły padać pierwsze krople dżdżu, wojownicy okryli córkę wodza opończą, a sami, jako prawdziwi mężczyźni, stawili czoło nawałnicy. Również wywiadowcy i żołnierze nie kryli się przed burzą, gdyż nie chcieli stracić prestiżu u Indian.

W mocy złoczyńców

Jednooki i jego wojownicy pozostawili daleko za sobą rzeczkę i lasek, gdy rozpoczęła się burza. Gdy wódz zauważył pierwsze czarne obłoki na niebie, począł czynić sobie w duchu wyrzuty, że nie został w wygodnym schronieniu w lesie.
Położenie Sjuksów było nie do pozazdroszczenia, ponieważ znajdowali się na otwartej prerii, gdzie wiatr hulał swobodnie i nic nie osłaniało przed ulewnym deszczem. Jednooki rozkazał swym wojownikom popędzać energicznie wierzchowce, mając nadzieję, że dotrze do jakiegoś osłoniętego miejsca, zanim burza rozpęta się na dobre.
Ale konie były już zmęczone i nie reagowały na uderzenia jeźdźców. Noc już zapadła a Sjuksowie wciąż jeszcze znajdowali się na otwartej przestrzeni. Niebo było zupełnie pokryte chmurami i po chwili począł padać ulewny deszcz.
Jednooki kazał zeskoczyć z siodeł i zmusić konie do położenia się na ziemi.
— Huragan nie uczyni nam żadnej krzywdy — rzekł wódz Sjuksów do swych wojowników. — Deszcz i wiatr zatrą nasze ślady. Ani blade twarze, ani psy z plemienia Pawnee nie odnajdą nas nigdy.
— Ugh! — rzekł jeden z wojowników. — Buffalo Bill znajduje się wśród bladych twarzy, które nas ścigają. Odnajdzie on każdy ślad. Również Czerwona Strzała i Plamisty Jaguar są doskonałymi tropicielami.
Dwie białe branki jechały przez cały dzień wśród zupełnego milczenia. Były pogrążone w rozpaczy i tak wyczerpane, że nie były w stanie nawet porozumiewać się ze sobą. Kate i Maud Merritt były siostrami. Ojciec ich był osadnikiem w okolicy, położonej na samej granicy terenów łowieckich Sjuksów. Podczas nieobecności osadnika w rancho, Jednooki ze swoją bandą zaatakował znienacka domostwo, zniszczył cały dobytek, a dwie dziewczyny uprowadził w niewolę.
Mimo rozpaczliwej sytuacji, dziewczęta nie traciły początkowo otuchy. Gdy doszły ich słowa wojownika o tym, że deszcz i wiatr zniszczą ślady Sjuksów, nie zmartwiły się bynajmniej. Wiedziały, że Buffalo Bill i jego towarzysze i tak dowiedzieli się, dokąd kierują się Sjuksowie i były spokojne.
Jednooki zainteresował się wreszcie dziewczętami w chwili, gdy zaczął padać deszcz. Rozkazał swym wojownikom wbić w ziemię cztery włócznie, a następnie rozpiąć na nich kilka opończy. W ten sposób powstał rodzaj namiotu, pod którym dziewczęta mogły skryć się przed deszczem i wichrem.