Strona:PL Buffalo Bill -80- Jednooki.pdf/17

Ta strona została przepisana.

Buffalo Bill. — Gdy ruszymy wszyscy na Sjuksów, zadamy im kompletną klęskę. Nie będą się teraz kwapili z wykopaniem topora wojennego.
— Bardzo mi przykro, ale nie będę mógł wziąć udziału w tej wyprawie — rzekł Charlie.
— Dlaczego? — zdziwił się Buffalo Bill.
— Dałem Jednookiemu słowo, że nigdy już nie wystąpię do walki przeciwko Sjuksom.
— Dlaczego dał pan takie przyrzeczenie?
Charlie wyjaśnił wszystko i Cody przyznał, że krok młodzieńca podyktowany był rozsądkiem.
— Co pan zamierza uczynić na przyszłość? zagadnął po chwili młodzieńca Cody. — Jeśli nie będzie się pan zapuszczał w te strony, nie schwyta pan ani jednego mustanga, a nie można chwytać mustangów, żeby nie zadrzeć ze Sjuksami.
— Mam spory kapitalik w banku — odparł młodzieniec. — Mam zamiar kupić sobie rancho i zamieszkać w spokojniejszych okolicach... Zresztą... muszę panu przyznać, że miss Kate wywarła na mnie głębokie wrażenie. Może zgodzi się na małżeństwo ze mną.
Buffalo Bill wysłał kilku Indian na poszukiwanie bandytów, których Sjuksowie pozostawili związanych na pastwę losu. Odnaleziono ich z łatwością i Cody odesłał ich pod eskortą dwóch żołnierzy do najbliższej osady.

Straszliwa walka

Plamisty Jaguar przybył do obozu Buffalo Billa przed wieczorem. Noc minęła spokojnie, a nazajutrz, wczesnym rankiem Buffalo Bill i stary wódz wysłali licznych wojowników, celem odkrycia tropu Sjuksów w górach.
Było to zadanie bardzo trudne, gdyż wojownicy Jednookiego zatarli za sobą starannie ślady. Wreszcie Plamisty Jaguar postanowił sam udać się na wywiad. Buffalo Bill pozostał na czele wojowników, zaś stary wódz udał się na rekonesans z Nickiem Whartonem.
Obaj mężczyźni zagłębili się w góry i niebawem natrafili na niewyraźny ślad Sjuksów.
— Ugh!... — rzekł z dumą Plamisty Jaguar. — Oczy wodza i jego białego brata nie są tak ślepe, jak oczy młodych wojowników. Zobaczymy, ilu jest wrogów i sprowadzimy na ich trop naszych wojowników.
— To dobry program — rzekł z humorem Nick. — Nie wiem jednak, czy uda się go nam wypełnić. Co uczynimy, gdy napadnie na nas niespodzianie wielki oddział Sjuksów?
— Będziemy walczyli! — zawołał z zapałem Indianin.
— Tak, ale nie wiadomo, czy zwyciężymy.
— Plamisty Jaguar jest zawsze gotów udać się do przodków.
— Ja też, ale nie spieszy mi się tak bardzo... — mruknął Nick.
Obydwaj zagłębili się w wąską gardziel skalną. Nagle obok starego wodza pojawił się jakiś Sjuks, który rzucił się na niego z wzniesionym do ciosu tomahawkiem, wydając straszliwy okrzyk wojenny.
Zanim jednak zdołał zadać cios, przemówił karabin Nicka Whartona. Stary wywiadowca nie chybiał nigdy...
Zaledwie przebrzmiał huk strzału, gdy spoza skał wyskoczyło kilkunastu Sjuksów. Całe przejście było zablokowane przez nacierających wojowników. Gdy Sjuksowie ujrzeli, że przeciwników jest tylko dwóch, wydali okrzyk radości i rzucili się na naszych przyjaciół jak szarańcza
Rozpoczęła się najstraszliwsza walka, jaką kiedykolwiek przeżył stary Nick. Plamisty Jaguar wyrwał zza pasa tomahawk i zawołał grzmiącym głosem:
— Jam jest Plamisty Jaguar, wielki wódz Pawneesów! Kto ośmieli się stawić mi czoła? Kto pierwszy pragnie oddać mi swój skalp? Czy znajdzie się między wami człowiek godny miana wojownika?
Na to wyznanie Sjuksowie cofnęli się nieco, a potem wystąpił spośród nich wojownik potężnego wzrostu i zawołał:
— Jam jest Wilcze Serce, wielki zdobywca skalpów! Nie lękam się psa z plemienia Pawnee, który zginie niebawem z mojej ręki!...
Sjuksowie zachowali pewien dystans, a Plamisty Jaguar i Wilcze Serce zwarli się w straszliwych zapasach. Wódz Pawneesów oparł się plecami o ścianę skalną i czekał na atak Sjuksa. Ten rzucił się na niego z impetem. Nad głowa jego błysnął topór wojenny.
Stal uderzyła o stal z taką mocą, że posypały się iskry. Przeciwnicy zręcznie unikali ciosów, doskakiwali do siebie i odskakiwał, wydając krew w żyłach mrożące okrzyki.
Wreszcie Wilcze Serce rzucił się z furią na przeciwnika i zamierzył się straszliwie tomahawkiem. Ale Plamisty Jaguar odparował cios, a w sekundę potem topór wojenny powalił wroga na ziemię.
Sjuksowie wydali okrzyk wściekłości wszyscy razem rzucili się na dwóch nieprzyjaciół. Nick jednym skokiem stanął obok wodza i porwał za lufę karabinu, którym posługiwał się jak maczugą.
Nasi przyjaciele mieli pozycję dość korzystną, gdyż plecy mieli zasłonięte skałą. Mimo to walka była nad wyraz ciężka. Sjuksowie atakowali ze wszystkich stron, wyjąc jak szatany. Wydawało się, że lada chwila obaj śmiałkowie zostaną przygnieceni przez przeważające siły wroga.
Ale Plamisty Jaguar i Nick Wharton byli dobrymi szermierzami. Ciosy krzyżowały się w powietrzu, tomahawk wodza i kolba karabinu Nicka siały spustoszenie w szeregach nieprzyjacielskich.
Siły naszych przyjaciół poczęły się jednak wyczrpywać. Stary Nick myślał już, że będzie musiał — według słów wodza — udać się do przodków, gdy nagle w pobliżu rozległ się straszliwy okrzyk wojenny Pawneesów i po chwili oddział pod dowództwem Buffalo Billa pojawił się na polu walki.
Zanim Sjuksowie zdołali zorientować się w nowej sytuacji, wojownicy Plamistego Jaguara z Czerwoną Strzałą na czele, spadli na nich jak burza. Po chwili Sjuksowie uciekali na wszystkie strony, kryjąc się wśród skał, a Buffalo Bill i jego oddział rzucili się w ich ślady.
Na placu boju pozostali tylko Nick Wharton i stary wódz.
— Wah! — westchnął Plamisty Jaguar. — To była wielka walka!
— Największa w moim życiu — przyznał Nick. — Ci ze Sjuksów, którzy nie stracą dziś skalpów, będą ją pamiętali bardzo długo.
Zarówno Nick i stary wódz byli pokryci ranami. Gdy Buffalo Bill wrócił z pościgu, opatrzył ich natychmiast i zawyrokował: