okazało się, że się mylę. Gdybym cię nie potrzebował, wpakowałbym ci kulę w łeb, psie!
Frayne położył rękę na rewolwerze, ale Ike roześmiał się tylko na tę groźbę. Obawiał się Buffalo Billa, ale znał dobrze swego szefa i wiedział, że Frayne w gruncie rzeczy jest nikczemnym tchórzem.
— Jaka szkoda, że mnie potrzebujesz... — rzekł z ironią.
Frayne zagryzł wargi, ale pohamował gniew. Przysiągł sobie w tej chwili, że zemści się na Bowderze za zniewagę.
— Mamy jedną pociechę — rzekł po chwili spokojnym już tonem. — Buffalo Bill nie ma pojęcia ilu nas jest i nie odważy się na bezpośredni atak. Zresztą nie zna on drogi do naszej kryjówki.
Frayne pomylił się tym razem. Gdyby znał lepiej Buffalo Billa, wiedziałby zapewne, że Cody jest największym i najprzenikliwszym wywiadowcą na całej Granicy i że odkrycie jaskini nie sprawiło mu większych trudności.
W chwili, gdy Frayne wygłaszał swe zdanie o Codym, ten znał już doskonale drogę do jaskini i położenie kryjówki bandytów, a ponadto zdawał sobie sprawę z sił złoczyńców.
Ponieważ przeliczył konie, znajdujące się w „corralu“, mógł ocenić, ilu bandytów znajduje się w kryjówce. Naliczył piętnaście koni, z których tylko kilka nosiło na sobie ślady długiej i męczącej podróży.
Wywiadowca ocenił, że liczba bandytów waha się od siedmiu do dziewięciu i nie mylił się.
W chwili gdy Ike Browder i jego szef prowadził rozmowę na temat Buffalo Billa, wywiadowca i Ned zakradali się do mostu, wiszącego nad przepaścią. Gdy obaj znajdowali się obok mostu, ujrzeli Fraynea i Bowdera, którzy znajdowali się po przeciwległej stronie przepaści.
Bandyci znajdowali się w zasięgu strzałów wywiadowcy i jego towarzysza, ale gdy Ned zamierzał dać ognia, Buffalo Bill powstrzymał go. Wywiadowca obawiał się, że nieopatrzny strzał może zniweczyć cały plan. Należało czekać cierpliwie na rozwój wypadków. Strzał zaalarmowałby innych bandytów i przedostanie się do jaskini byłoby niemożliwością.
Buffalo Bill postanowił przeprowadzić pewien zuchwały plan, który pozwoliłby mu zaskoczyć przeciwnika. Plan Buffalo Billa wymagał niezwykłej odwagi, zimnej krwi i przytomności umysłu.
Nie było czasu na wyjaśnienia, więc Cody rzekł tylko szeptem do Neda Harwooda:
— Przeprawię się przez most, aby sprawdzić, gdzie bandyci ukryli swą brankę. Będziesz tu na mnie czekał, Ned... Trzymaj się w ukryciu. Bandyci nie powinni cię w żaden sposób spostrzec. Nie strzelaj również w żadnym wypadku, chyba, że życie Sadie Thorn będzie w niebezpieczeństwie...
W chwilę później Buffalo Bill znajdował się na wiszącym moście. Posuwał się na czworakach pełzając ostrożnie, aby nie być zauważonym przez bandytów. Starał się posuwać bez najlżejszego szelestu, który mógłby zwrócić uwagę ludzi, znajdujących się w jaskini.
Przeprawa była bardzo trudna, ale Buffalo Bill nie na darmo był największym wywiadowcą Dzikiego Zachodu. Po kilku minutach znajdował się po przeciwległej stronie mostu. Odwrócił się i spojrzał w stronę Neda, ale młodzieniec był doskonale ukryty wśród skał i krzewów. Zresztą, była ciemna noc i z jaskini nic nie można było zobaczyć.
Niebo na wschodzie stawało się jakby nieco jaśniejsze, co świadczyło, że niebawem nastanie dzień. Był więc najwyższy czas, aby rozpocząć działanie.
Buffalo Bill wydobył z pochew dwa rewolwery i zbadał je starannie. Potem powstał z ziemi i bezszelestnie zbliżył się do wejścia do jaskini.
— Mówiłem od samego początku — rozwodził się Ike Bowder, — że ta sprawa z porwaniem nie ma najmniejszego sensu. I ty wiesz o tym tak samo dobrze, jak ja. Czy nie znasz starego Thorna? Przecież był on niegdyś wywiadowcą i to wcale niezłym. Gdyby nawet udało się nam i jego porwać, to czy przypuszczasz, że położyłby nam grzecznie na stół dwadzieścia tysięcy dolarów?... On zna cię doskonale, Frayne i wiedziałby, że nie zobaczy nigdy w życiu ani córki ani pieniędzy. Zresztą, jestem pewny, że zabiłbyś go potem...
— Milcz! — wrzasnął „Człowiek z blizną“.
— Będę gadał tyle, ile mi się spodoba. Ta historia z okupem, to było zwykłe oszustwo. Pokłóciłem się z moimi ludźmi o to i wiem, że oni mieli słuszność. Jesteś naszym kapitanem, Frayne, ale nie mogę mieć do ciebie zaufania. Przecież to nie ulega najmniejszej wątpliwości, że gdybyś dostał pieniądze, zabrałbyś całe dwadzieścia tysięcy i dziewczynę i zwiałbyś, gdzie pieprz rośnie.
W tej okolicy nie masz już co do roboty. Obrabowałeś już wszystkie banki, wszyscy woźnice dyliżansów znają cię jak zły grosz, nic więc dziwnego, że chciałeś się wycofać z interesów, oczywiście w towarzystwie pięknej córki twego wroga.
— Kłamiesz! — zawył Frayne.
— To łatwo powiedzieć. Nie obraziłeś mnie wcale...
— Tak, kłamiesz, Ike Browder! Odwołaj to co powiedziałeś, bo zastrzelę cię jak psa! Boisz się tego wywiadowcy, tego głupca i błazna Buffalo Billa i dlatego...
— Nie boję się nikogo! — odparł Ike z wściekłością.
— Ha, ha, ha!... — zaśmiał się „Człowiek z blizną“.
— Nie masz się czego śmiać! Nie boję się nikogo i gdybyś traktował nas wszystkich jak wspólników, potrafilibyśmy odeprzeć tu atak dwudziesta Buffalo Billów, ale...
— Jeden zupełnie wystarczy! — rozległ się od wejścia do jaskini dźwięczny głos.
Ike Browder, który był zwrócony twarzą do wejścia, zerwał się na równe nogi z okrzykiem przerażenia, a Frayne, odwrócony tyłem do wejścia, odwrócił się gwałtownie, chwytając za rewolwer.
— Odrzuć broń, Frayne! — rozległ się ten sam głos. — Jesteś w zasięgu strzałów nietylko moich dwóch rewolwerów, ale i dwunastu karabinów ludzi, którzy znajdują się z tamtej strony przepaści. Jeśli wydasz okrzyk, albo uczynisz jakiś podejrzany ruch, zostaniesz podziurawiony kulami.
W głosie Buffalo Billa brzmiała taka moc przekonania, że „Człowiek z blizną“ struchlał. Z jego bezwładnej ręki wypadła broń. W tej samej chwili w wejściu do jaskini pojawiła się potężna sylwetka Buffalo Billa. Wywiadowca zbliżył się do dwóch bandytów, teroryzując ich rewolwerami.