Strona:PL C Dickens Wspólny przyjaciel.djvu/106

Ta strona została przepisana.

— Rozumiem, to dla pana za suche, a przytem trzeba porządnie fałdów przysiedzieć, zanim człowiek dojdzie do czego... ale wierz mi, mój młody panie, że niema nic lepszego, jak praca, patrz pan naprzykład, na pszczoły,
— Daruje pan — odparł z przymusem Eugeniusz — ale jako „bipedus“ protestuję zawsze, ilekroć ktoś stawia mi za przykład pszczoły.
— Jakto, kto? — pytał spadkobierca, otwierając szeroko oczy.
— Jako istota dwunożna, nie życzę sobie, aby mi stawiano za przykład owady, lub czworonogi i nie mam zamiaru wzorować się na postępowaniu psa, wielbłąda lub pająka. Bo jeśli naprzykład wielbłąd odznacza się niezwykłą wstrzemięźliwością, to tylko dlatego, że posiada kilka żołądków, a w jednym z nich wyborną suchą piwnicę, w której przechowuje trunki, a człowiek nie może się czemś podobnem pochlubić.
— Ależ ja mówiłem o pszczołach — zauważył mister Boffen, cokolwiek oszołomiony wywodem, który usłyszał.
— Przyznaję to, ale niemniej przeto porównanie pańskie nie było szczęśliwe. Bo gdyby nawet (na co się w gruncie nie zgadzam) zachodziło jakieś podobieństwo pomiędzy człowiekiem w spodniach i kamizelce, a pszczołą, to jeszcze nie wynika z tego, aby się człowiek miał czegoś nauczyć w szkole pszczół. Cóż robią właściwie pszczoły? Zaprzątnięte są aż do zawrotu głowy najdrobniejszymi wypadkami, związanymi z losem ich monarchini, czy mamy to uważać jako zachętę do