i płynnie, a głos jego miał dźwięk nadzwyczaj przyjemny.
— W nowem swojem położeniu zmienisz pan zapewne tryb życia — mówił dalej. — Będziesz pan zapewne zmuszony prowadzić dom na wyższą stopę, z czego wynikną nowe rachunki, korespondencye, skutkiem czego będziesz pan zmuszony mieć przybocznego sekretarza,
— Kogo? — pytał z niekłamanem zdumieniem mister Boffen.
— Sekretarza — powtórzył nieznajomy — i gdybyś pan chciał wybrać mnie na tę posadę...
— Ależ po co?
— Skorobyś pan zresztą nie potrzebował sekretarza, to mógłbyś mnie pan zrobić swoim plenipotentem lub dać mi jakie inne stanowisko w swoim domu, za to byłbym panu nieskończenie wdzięczny. A nie myśl pan, aby mną powodowała jedynie chęć zysku, gotów jestem służyć u pana cały rok bez pensyi, poczem pan sam wyznaczysz mi wynagrodzenie, które uznasz za stosowne dla moich zasług.
— Skąd pan właściwie przybywa?
— Z dalekich krajów.
Odpowiedź ta nie mogła zadowolnić pana Boffena, którego wiadomości, dotyczące dalekich krajów, były bardzo elastyczne.
— Powiedz mi pan lepiej, z jakiego mianowicie miejsca pan przyjechał?
— Bywałem w różnych miejscach.
— A cóż pan tam robił?
— Podróżowałem dla kształcenia się.
Strona:PL C Dickens Wspólny przyjaciel.djvu/109
Ta strona została przepisana.