Strona:PL C Dickens Wspólny przyjaciel.djvu/118

Ta strona została przepisana.

Skoro państwo Boffen wyjechali w swym ekwipażu za bramę, wszyscy prawie sąsiedzi stanęli na progu, lub wychylili głowy przez okna. Starsi pozdrawiali ich, ale dziatwa, zawsze niesforna, zgotowała im rodzaj manifestacyi.
— Noddy Boffen, Noddy Boffen! — krzyczeli ulicznicy. — Precz ze śmieciem, niema już śmieci, Noddy jest bogaczem.
Stangret z głową w kształcie młotka, wziął rzecz całą z najgorszej strony i rzucił lejce, zamierzając wysmagać biczyskiem bezczelnych chłopaków. Ale państwo jego sprzeciwili się temu stanowczo, skutkiem czego wywiązała się dyskusya, po której powóz ruszył i zatrzymał się dopiera przed domem Wilferów. Okazało się jednak, że wejście do tego mieszkania nie było rzeczą łatwą. Stangret z głową w kształcie młotka, ciągnął raz po raz za rączkę dzwonka, umieszczoną w furtce, ale nie odnosiło to żadnego skutku, mimo, że pe każdem dzwonieniu, dawał się słyszeć tupot jakichś nóg, szybko biegnących.
Tajemniczość ta doprowadziła do gniewu obraźliwego furmana, który, nie poprzestając na dzwonieniu, trząść zaczął furtką z taką furyą, jakby był członkiem menażeryi.
Wtedy dopiero ukazała się na dziedzińcu miss Lawinia Wilier, w kapeluszu i z parasolką w ręku, jak gdyby miała zamiar udać się na spacer. Wyraziła gościom ogromne zdziwienie, z powodu, że czekają tak długo i upewniła ich, że nikt w domu nie miał o tem pojęcia.